niedziela, 17 maja 2015

Chapter Four


********

          Kiedy następnego dnia rano podniosłam się z łóżka nie marzyłam o niczym innym, jak ponowne zamknięcie oczu już do końca świata. Wiedziałam jednak, że muszę się podnieść i wyrobić na pierwszą lekcję w szkole, bo w innym przypadku mój stan może się jeszcze bardziej pogorszyć. Podniosłam się powoli z posłania, przy okazji wyłączając budzik, który nieustannie dzwonił. Podparłam się o szafkę nocną, stojącą zaraz obok i złapałam oddech, żeby przypadkiem po drodze do łazienki nie stracić równowagi. Mam nadzieję, że ból, spowodowany długim odpoczynkiem moich mięśni za chwilę minie, bo w innym przypadku nie będę w stanie długo wytrzymać na lekcjach.
          Stanęłam ubrana przed lusterkiem i uważnie przyjrzałam się swojemu koszmarnemu odbiciu. Nigdy za często nie malowałam się do szkoły - tylko, kiedy mojej matce puszczały nerwy tak, jak wczorajszej nocy. Nie pamiętam jednak, żeby uszkodziła moje ciała aż tak bardzo. Moi przyjaciele na pewno zauważą, że coś ze mną jest nie tak. Miałam tylko cichą nadzieję, że uda mi się wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę.
          Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi. Wsadziłam klucze do kieszeni i wolnym krokiem udałam się w kierunku przestanku. Miałam jeszcze sporo czasu do autobusu, ale za wszelką cenę chciałam wydostać się ze swojego domu. Matka przecież w każdym momencie mogła wrócić i znaleźć byle jaki pretekst do kolejnego podniesienia na mnie reki. Nienawidziłam jej całym sercem, ale musiałam wytrzymać z nią te kilka lat. Starałam się zdobywać jak najlepsze oceny, aby dostać się do jakiejś dobrej uczelni, kilkaset tysięcy kilometrów od miejsca, w którym jedyną pewną rzeczą jest moja śmierć.
          Droga do mojej szafki dłużyła mi się bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy mijani przeze mnie ludzie przyglądali mi się z nieukrywaną ciekawością. Chciałam zatrzymać się i zapytać, o co im do cholery chodzi, ale nie miałam na tyle odwagi. Mogłam się więc jedynie domyślać, że chodzi o makijaż, którego mam nieprzeciętnie dużo. Klęłam na siebie w myślach, że jednak postanowiłam przyjść tamtego dnia do szkoły. Przecież zawsze mogłam podrobić zwolnienie, jak robiłam to niezliczoną ilość razy, zawsze kiedy dostawałam w twarz od mojej kochanej matki. Żałowałam, że i tamtym razem nie postawiłam na takie, idealne wręcz rozwiązanie.
          Stanęłam przed rządkiem metalowych pojemników i otworzyłam drzwiczki do swojego. Zaczęłam przeczesywać wzrokiem wszystkie swoje książki w poszukiwaniu tych od języka angielskiego. Lubiłam ten przedmiot, a nauczycielka, która go nauczała była jedną z najlepszych, na jakie kiedykolwiek mogłam trafić. Żałowałam, że nie była moją wychowawczynią. Na jej lekcjach zawsze byłam najlepsza, dzięki czemu traktowała mnie prawie na równi ze swoimi znajomymi i poprosiła mnie, żebym nie bała się przychodzić do niej z jakimkolwiek problemem. Chciałam, naprawdę chciałam powiedzieć o tym, co robiła mi matka, ale nie byłam w stanie przemóc się i pójść do niej. Zawsze w ostatnim momencie zawracałam i uciekałam, jak ostatni tchórz.
          Usiadłam na parapecie przed salą i wyjęłam telefon w celu sprawdzenia swojego maila. Od wczoraj ani razu nie miałam okazji otworzenia go, przez co mam dośc spore zaległości w czytaniu komentarzy. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko, skanując wzrokiem pierwszy z nich. Niektóre naprawdę potrafiły poprawić humor. Przewijałam palcem po ekranie, kiedy zadzwonił dzwonek. Zablokowałam telefon i schowałam go do kieszeni. Weszłam do sali, w której zajęłam swoje stare miejsce. Nauczycielka sprawdzała obecność. Wyciągnęłam zeszyty i ułożyłam je na stoliku. Zaczęłam bawić się swoim długopisem, pustym wzrokiem obserwując kartkę w kratkę. Czekałam na podyktowanie tematu, kiedy nagle w mojej głowie pojawił się pomysł na kolejny rozdział. Sprawdziłam tylko, czy nikt na mnie nie patrzy i natychmiast zaczęłam pisać.

         Zayn leżał na łóżku i wpatrywał się w ekran swojego telefonu, oglądając ostatni występ dziewczyn. Od razu mógł dostrzec, jak wielki talent posiadają. Widać, że w każdą piosenkę wkładały całą swoją pasję. Poruszały się w rytm granej muzyki, bawiły się mimiką twarzy i sprawiały, że każda, znajdująca się na sali osoba tańczyła. Wprowadzały ludzi w radość, smutek i zadumę - potrafiły grać na ludzkich uczuciach, najprawdopodobniej nie zdając sobie z tego żadnej sprawy. Z ciekawości zobaczył jeden wywiad z nimi. Były skromne, wyglądały jakby chciały się wycofać. Pokazywały zupełnie coś innego, niż na scenie. Tam były we własnym świecie, a siedząc przed dziennikarzami musiały zderzyć się z tym prawdziwym.

          - Dlaczego pierwszym, co widzę na twojej kartce jest słowo Zayn? - podskoczyłam, zwracając na siebie uwagę wszystkich, kiedy Niall powiedział ostatnie słowa. Zamknęłam zeszyt, mrożąc go wzrokiem. On miał tego nigdy nie zobaczyć. Tak samo, jak cała reszta tej klasy.
          - Odsuń się ode mnie, albo wbiję ci długopis w oko - mruknęłam, Doskonale wiedział, że nie żartuję, przez co natychmiast się odsunął. Zdążył jednak przyjrzeć się uważnie mojej twarzy z nadmiarem makijażu. Skuliłam się w sobie, spuszczając głowę, żeby włosy mnie zasłoniły. Coraz bardziej zaczynałam żałować, że przyszłam do szkoły.
          Po skończonej lekcji szybkim tempem udałam się w kierunku wyjścia. Chciałam uniknąć rozmowy z przyjacielem. Wiedziałam, że będzie pytał o to, co pisałam. Nie miałam siły wymyślić nawet jednej wymówki. Tym bardziej jakiejś dotyczącej mojego przesadnego makijażu. Rozejrzałam się uważnie, chcąc upewnić się, że nikt mnie nie obserwuje. Szłam w miarę spokojnie, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Tylko tego mi jeszcze brakuje; żeby ktoś podkablował mnie do nauczycieli. Na pewno zadzwoniliby do mojej matki, że poszłam na wagary, a tak wykręcę się, że na pierwszej lekcji nauczycielka przez przypadek wpisała mi obecność i wcisnę wychowawczyni podrobione zwolnienie. Tak, zdecydowanie właśnie tak powinnam zrobić.
          Drogę do domu pokonałam na piechotę. Bałam się, że trafię na starszego mężczyznę, który przecież znał mnie tak dobrze. Wiedziałam, że nie zadałby ani jednego pytania; nie był jednym z tych wścibskich staruszków, którzy muszą wiedzieć wszystko na temat ludzi z miasta. Jednak jego wzrok na pewno towarzyszyłby mi przez cały czas, spędzony w autobusie. Idąc, miałam spuszczoną głowę, nie chcąc pokazywać twarzy. Bałam się spotkać kogoś znajomego, szczególnie kiedy znalazłam się już na mojej dzielnicy.
          Odetchnęłam z ulgą, kiedy tylko znalazłam się w domu. Odłożyłam ostrożnie klucze na szafkę i zdjęłam buty. Chciałam narobić jak najmniej hałasu w razie, gdyby moja matka gdzieś tutaj była. Wiedziałam, że jest wcześnie i byłoby to niemożliwe, ponieważ pracowała, ale głęboko zakorzeniony w moim umyśle strach dawał się we znaki. Weszłam po schodach, a następnie do swojego pokoju, gdzie rzuciłam plecakiem na łóżko. Musiałam w końcu zmyć z siebie cały ten makijaż, ponieważ zaczynałam się pod nim dusić. Nienawidziłam malowania się.
          Drzwi do łazienki zostawiłam otwarte, w końcu byłam zupełnie sama. Wydobyłam z szafki za lusterkiem płatki kosmetyczne wraz z płynem do demakijażu. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy wraz z pierwszym pociągnięciem. Szybko jednak zniknął, kiedy pierwsze siniaki z powrotem ujrzały światło dzienne. Poczułam obrzydzenie. Nie tylko do swojej matki, ale również do siebie. W końcu to ja zostałam oszpecona przez własną rodzicielkę. Czyżbym była aż taką porażką, skoro nawet ona nie potrafi okazać mi chociaż odrobiny miłości? Może ojciec zostawił nas właśnie przeze mnie, a nie przez nią, tak jak argumentował to w sądzie?
          Pisnęłam, słysząc dzwonek, który przeciął ciszę, panującą w budynku. Spanikowana popatrzyłam na swoje odbicie. Może powinnam poczekać z tym makijażem, albo przynajmniej nałożyć teraz szybko podkład? Nie miałam czasu na myślenie, dzwonek coraz częściej dzwonił. Zbierając w sobie całą odwagę, na jaką w tamtym momencie było mnie stać, zeszłam po schodach i spojrzałam przez wizjer.
        - Niall proszę, idź sobie! - krzyknęłam starając się brzmieć jak najnormalniej. Nie chciałam, aby przyjaciel zorientował się, że coś jest nie tak... chociaż chyba było na to już za późno. Zerknęłam w lustro naprzeciw mnie, wzdrygając się na sam swój widok. Jeżeli Niall zobaczy mnie w takim stanie, zejdzie na zawał.
        - Dan, otwieraj te cholerne drzwi. - odpowiedział uderzając ręką w drewno. Podskoczyłam przestraszona na jego nagły ruch. Był wściekły. - Nie odejdę, dopóki nie upewnię się, że wszystko z tobą okej.
       - Wszystko okej możesz iść!
        - Nie wierzę ci! Otwieraj drzwi, Danielle. - zawołał, szarpiąc za klamkę.
      Oparłam się o ścianę za mną, analizując sytuację, w której się znalazłam. Jeżeli nie wpuszczę Nialla, będzie stał pod moim domem, aż mu nie ulegnę, jednak kiedy tylko przekroczy próg mojego domu i zobaczy moją twarz, wpadnie w szał. Westchnęłam ciężko, lekko uderzając tyłem głowy o ścianę. Cholerny Niall...
        - Danielle...!
     Zrezygnowana przekręciłam kluczyk w zamku, szybko idąc do swojego pokoju. Miałam głupią nadzieję na wymyślenie w jaki sposób ukryje swoją twarz przed przyjacielem. Zagryzłam wargi słysząc zbliżające się kroki.
        - Czemu wyszłaś ze szkoły? - zapytał na wstępie. Czułam na plecach jego wzrok. mimo to nie odwróciłam się, ciągle wpatrując się w wiszący obraz. Wzruszyłam ramionami, kątem oka obserwując blondyna. Chłopak rozejrzał się po pokoju, skupiając swój wzrok na otwartym laptopie. Znieruchomiałam, kiedy przypomniałam sobie, że zostawiłam go uruchomiony na wersji roboczej nowego odcinka na bloga. Wciągnęłam powietrze, kiedy blondyn nachylił się, dokładnie skanując otwartą kartę, aby po chwili po woli się wyprostować i spojrzeć na mnie. - Ty prowadzisz bloga o Mii.
~*~
Dwa dni trzy rozdziały. Uwaga ludzie, Jesica Evans pobija własne rekordy!
Co prawda rozdział skończyłam pisać sama, jeszcze zanim Charlie sobie wszystko przypomniała, ale głupio mi było publikować cokolwiek bez jej wcześniejszego przeczytania tego. W sumie to jej blog, a ja miałam tylko pomagać i jak się okazało dopisała jeszcze coś od siebie, więc warto było poczekać, prawda? :)
Swoją drogą... Charlie wróciła! Pewnie już to wiecie, ale wróciła :D
Tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam i życzę udanej końcówki niedzieli,
Jesica Evans xx

4 komentarze: