poniedziałek, 15 czerwca 2015

Chapter Seven

******  

~Liam~

         Siedziałem na łóżku w swojej sypialni i powoli śledziłem tekst na kartkach, które dwa dni temu otrzymaliśmy od szefostwa. Historia, napisana przez tą dziewczynę naprawdę mnie wciągnęła i od momentu, kiedy zacząłem ją czytać, nie mogłem przestać o niej myśleć. Za każdym razem, kiedy odkładałem papier na stolik nocny, zaczynałem zastanawiać się, co może wydarzyć się za chwilę. Z każdym kolejnym akapitem zatracałem się coraz bardziej i już przy pierwszym rozdziale wiedziałem, że muszę zdobyć link do bloga.
          Podniosłem się z posłania i udałem do kuchni. Na jutro chciałem przeczytać całe opowiadanie, ale mój żołądek zaczął domagać się jakiegokolwiek pożywienia. Od śniadania nawet nie zajrzałem do lodówki. Nie miałem na to czasu - musiałem czytać opowiadanie.

~Danielle~

          Siedziałam na podłodze w swoim pokoju, tępo wpatrując się w ścianę na przeciwko mnie. Plecami opierałam się o łóżko, a dłonie zajęłam niewielką piłką, wykonaną z kauczuku. Mojej matki nie było w domu, ani w mieście, przez co mogłam odetchnąć z ulgą. Przez najbliższe dwa dni, nie musiałam przejmować się tym, że mogę niespodziewanie oberwać od matki. Dzięki temu mogłam całkowicie skupić się na pracy nad moim blogiem. Musiałam tylko pilnować porządku dnia.
      Postanowiłam, że nie będę chodzić do szkoły i przedłużę sobie weekend - był czwartek. Rany na mojej twarzy zagoją się przez ten czas przynajmniej do tego stopnia, że będę mogła ukryć je pod mniejszą warstwą makijażu. Może w ten sposób przyciągnę mniejszą uwagę ludzi dookoła.
          Niall dowiedział się o tym, że to ja piszę jednego z najpopularniejszych blogów na świecie. Powiedziałam mu o wszystkim, doskonale wiedząc, że on mnie nie wyda. W końcu był moim najlepszym przyjacielem.
          Z cichym westchnieniem rzuciłam przed siebie piłeczką, która odbiła się od ściany i wróciła do mnie. Złapałam ją w ostatnim momencie. Wena nagle mnie opuściła i tak bardzo jak chciałam cokolwiek napisać - nie mogłam z siebie nic wykrzesić. Byłam na siebie wściekła za to, że nie mogłam skorzystać z chwili spokoju.
          Warknęłam po nosem, kiedy zabawka uderzyła mnie w czoło i odleciała na bok, turlając się od razu pod szafkę. Niechętnie podniosłam się z podłogi, ruszając w kierunku salonu. Miałam nadzieję, że może kiedy w telewizji puszczą jedną z moich ulubionych piosenek, to natchnienie powróci.

~Liam~

          Nie lubię ludzi, którzy spóźniają się, od innych wymagając tym samym punktualności. Od kilkunastu minut siedzieliśmy z chłopakami w gabinecie szefa i bezsensownie rozglądaliśmy się po całym pomieszczeniu, chcąc jakoś zagospodarować swój zmarnowany czas. Niall grzebał w telefonie, Harry przyglądał się swoim paznokciom, Louis wykazywał duże zainteresowanie butami Zayna, który z kolei bezsensownie śledził wzrokiem śnieżno-biały sufit. Ja sam natomiast wyglądałem przez okno i zastanawiałem się, kiedy zacznie padać deszcz.
          Na szczęście postanowiono w końcu się nad nami zlitować i porozmawiać. Szeroko uśmiechnięty mężczyzna wszedł do swojego gabinetu, od razu zajmując miejsce za biurkiem. Włączył monitor za pomocą jednego guzika i odwrócił się przodem do nas, jednak żaden nawet nie drgnął, nie mając zamiaru odrywać się od swoich zajęć.
      - Przepraszam za te opóźnienia, chłopcy, ale miałem jedną, bardzo ważną sprawę do załatwienia. Mam nadzieję, że przeczytaliście to, co wam przekazałem i każdy z was ma już odpowiedź. Na szczęście jest was pięciu, więc nie powinno być większych problemów z decyzją - zaśmiał się głupkowato, wyraźnie zadowolony z tego, co powiedział. Czasami zastanawiałem się, czy on robi to na poważnie, czy po prostu żartuje.
      - Tak właściwie... - zaczął spokojnie Zayn. - Tak właściwie to nawet nie zaczęliśmy - skończył. Wyraz twarzy mężczyzny diametralnie się zmienił. Rozbawienie znikło, zastąpione przez powagę, pomieszaną z wyraźną irytacją. Zmarszczyłem brwi, zdzwiony odpowiedzią przyjaciela. Nie spodziewałem się, że w taki sposób podejdą do tego wszystkiego. Ta znaczy Malika jeszcze byłem w stanie zrozumieć, w końcu to opowiadanie było o nim, ale na całej reszcie szczerze się zawiodłem.
      - Cóż, mam rozumieć, że żaden z was nawet nie spojrzał na dokumenty, z którymi prosiłem, żebyście się zapoznali?
      - Ja przeczytałem i muszę przyznać, że całkiem mi się spodobało - mruknąłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Poczułem na sobie badawcze spojrzenia chłopaków.
          Po powrocie do domu Louisa dość sporo rozmawialiśmy na ten temat. Doszliśmy do wniosku, że wszystkiemu należy dać szansę i nie będzie nic złego w tym, że przeczytamy "historię Zayna i Mii". To dlatego kilka minut wcześniej byłem tak bardzo zdziwiony.
      - W takim razie - mężczyzna podrapał się dwoma palcami po brodzie, wyraźnie mocno się nad czymś zastanawiając. - Wydaje mi się, że skoro Liam jako jedyny przeczytał całe opowiadanie, uczciwie będzie jeśli pozwolimy mu podjąć decyzję.
      - Nie zgadzam się - natychmiast pokręciłem przecząco głową, otwierając nieznacznie szerzej oczy. - Jesteśmy zespołem i reklamowanie kogoś naszym imieniem leży w interesie całej naszej piątki.
      - W takim wypadku - szef przerwał na chwilę, sprawdzając godzinę którą wskazywał drogi zegarek na jego nadgarstku. - Mam teraz spotkanie w sprawie jednej z reklam. Macie pół godziny, a później chcę poznać waszą odpowiedź - i przelotnie życząc nam powodzenia, opuścił pomieszczenie, w którym natychmiast zapanowała niezręczna cisza.
          Żaden z nas nie wiedział, jak powinien rozpocząć rozmowę. Wbrew pozorom była to bardzo ważna decyzja. W końcu nie codziennie trzeba zastanawiać się nad promowaniem jednej z ponad kilku milionów fanek.
      - Uważam, że powinniśmy dać jej szansę - mruknął w końcu Louis. - Może i nie przeczytałem tego do końca, bo miałem kilka ważniejszych spraw, ale zaczęło się naprawdę interesująco. No i Liam powiedział przecież, że mu się spodobało - szatyn wzruszył obojętnie ramionami, patrząc na mnie niepewnie. Kiwnąłem twierdząco głową, posyłając mu lekki uśmiech.
      -  A ja uważam, że to beznadziejny pomysł. Dziewczyna i tak jest znana na całym świecie. Sami widzieliście, ile odsłon miał ten jej cały blog. Nie potrzebuje dodatkowego rozgłosu, świetnie radzi sobie sama - Zayn podniósł się z krzesła i usiadł na biurku, żeby znajdować się na przeciwko nas.
      - Zgadzam się z nim. Ile jeszcze ludzi będziemy musieli wypromować na naszej sławie, na którą tak długo musieliśmy pracować? Nam nie pomógł prawie nikt. Po przegranej sami musieliśmy sobie jakoś poradzić - westchnął cieżko Harry. Popatrzyliśmy na niego zdziwieni. Zawsze wydawało na się, że we wszystkim zgadza się z Lou.
      - Ona też musiała ciężko pracować na swój sukces. Możemy być dla niej takim xFactor 'em - wypalił nagle Tomlinson. Mulat natychmiast pokręcił przecząco głową, negując tym samym pomysł najstarszego z nas.
      - Proponuję głosowanie - powiedział Styles. - Kto jest przeciwko? - on i Zayn podnieśli ręce do góry. Usmiechnąłem się do siebie, pewny wygranej. - W takim razie, kto jest za? - tym razem ja i Louis zgłosiliśmy się. Popatrzyłem zdziwiony i jednocześnie oburzony postawą Irlandczyka. 
      - Niall, a ty? - warknąłem niemiło,  patrząc prosto na blondyna, wierzącego się na swoim siedzeniu. Przygryzał nerwowo wargę i nie patrzył na nas. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że bije się z własnymi myślami.
      - W sumie każdy z was ma rację. Ta dziewczyna z jednej strony ma talent, który powinno się pokazać światu, ale z drugiej sama świetnie sobie radzi z promowaniem swojej historii - powiedział w końcu, zaczynając bawić się swoimi palcami. - Ale skoro nie będzie nas to nic kosztować, tylko tych kilka tweetów.
      - No dawaj stary, pokaz że jesteś facetem i podejmij męską decyzję - poradziłem go. Westchnął, spuszczając głowę.
      - Jestem za. Dajmy jej szansę. - mruknął w końcu, wywołując tym samym na mojej twarzy szeroki uśmiech.
Czuję, że to będzie ciekawa współpraca.

********
Odcinek w całości należy do Jesici. Postaram się napisać kolejny, wtedy będę już wiedzieć jaką mam sytuację w szkole.

10 KOMENTARZY NEXT