sobota, 14 marca 2015

Chapter Two

******

    Wskazówki zegara zatrzymały się na białej tarczy, pokazując godzinę czwartą w nocy. Zmęczona przeczesałam dłonią włosy, ciągnąc się za ich końcówki. W mojej głowie była ogromna pustka, a dzisiejszego dnia powinnam opublikować następny odcinek. Nie chciałam zawieść swoich czytelników, spóźniając się o dzień lub dwa z nowym rozdziałem, ale czułam, że to chyba będzie nieuniknione.
     Westchnęłam odsuwając się od komputera i siadając na łóżku. Odcinki pisałam w nocy, chcąc uniknąć wyzwisk ze strony mamy i kolejnych kłopotów. Nie miała pojęcia o tym co robię. Nie wiedziała, że prowadzę bloga, który robił się z dnia na dzień coraz bardziej popularny i przybywało mu czytelników. Ja... sama nie spodziewałam się czegoś takiego, zakładając go.
     Nieraz słyszałam opowieści moich koleżanek, które od kilku lat istnieją w blogosferze. Ich ciągłe narzekania, że strasznie trudno jest przyciągnąć czytelników, a jeżeli w końcu ci się uda musisz stawać na głowie, aby zostali z tobą na dłużej - zawsze mnie odstraszały od założenia własnej podstrony. Wydawało mi się, że będzie to praca na cały etat; całymi dniami musisz myśleć o tym co ma się wydarzyć w następnym odcinku, a kiedy uznasz, że pomysł jest w miarę dobry, trzeba go przelać na wirtualną kartkę papieru.
     Sama korekta, ciągłe poprawianie też daje się we znaki. Czytasz to w kółko i w kółko wyłapując wciąż nowe błędy, albo zdanie, które całkowicie ci się nie podoba i spędzasz kolejne kilka minut na formułowaniu czegoś nowego. W końcu, kiedy uznasz, że możesz pokazać to światu, czytasz ostatni raz i klikasz przycisk ''opublikuj''. Potem... nie ma już odwrotu. Albo ludziom się spodoba... albo nie i wylatujesz z gry.
     Zawsze ten proces lekko mnie przerażał. Siedzenie godzinami przy komputerze, wymyślanie nowych historii... To nie była moja bajka. Obawiałam się, że jeżeli zdecyduje się na ten krok, aby pisać dla innych, nikomu się to nie spodoba, wyśmieją mnie i poczuje się jeszcze gorzej. Jednak teraz jest to moja ucieczka... ucieczka przed teraźniejszością, przed bólem, wstydem i nienawiścią.
     Pisząc, mogę poczuć się innym człowiekiem. Mam wpływ na to co dzieje się z bohaterem, na jego los... Nikt nie może wpłynąć na moją wizję bohatera w danym momencie. Jeżeli będę chciała, aby wyjechał... zrobię to. Ma wylądować w szpitalu? Nic prostszego, wystarczy wpleść w to jakiś wypadek... Ta kontrola nad czyimś życiem zafascynowała mnie do tego stopnia, że zaczęłam się tym bawić. Nie chciałam, aby prowadzenie bloga było dla mnie obowiązkiem, ale zabawą. I jak widać... właśnie mi się to udało.
     Zamknęłam oczy starając się wyobrazić sobie historię, którą opisuję. Zaskoczonych chłopaków z One Direction stojących za kulisami sceny w X-Factor... Muszę się wczuć w uczucia bohaterów, muszę się nimi stać, jeżeli chcę ruszyć dalej.

''- To było genialne!- zaśmiał się szatyn klaszcząc w dłonie. - Kto by przypuszczał, że te dziewczyny będą w stanie tak dobrze wykonać naszą piosenkę!
- Louis... uspokój się już.- mruknął Harry wywracając oczami.- Solidnie się do niej przygotowały. Widzieliście publiczność? Ostatni raz widziałem tak rozszalałych ludzi kiedy...- przerwał szukając odpowiednich słów.
- Kiedy to my byliśmy w X-Factor- dokończył za niego Liam.- Bez urazy Zayn, ale to właśnie one są naszym damskim odpowiednikiem, a nie Little Mix- poklepał przyjaciela po ramieniu w pocieszającym geście.
- Dlaczego mam chować urazę, za te słowa? Przecież nic nie łączy mnie z Little Mix i wszyscy doskonale o tym wiecie...- Mulat zawołał odwracając się i schodząc zza kulis. Doskonale wiedział, że te dziewczyny mają ogromny talent i potencjał. Podejrzewał, że Modest! nie odpuści takich perełek. Przecież one mogą przynieść im miliony!
     Prychnął pod nosem. Modest! Z chęcią spaliłby cały budynek tego przeklętego zarządu. Nie znosił ich za to, że bez pozwolenia rujnują komuś życie i ustawiają po swojemu. Nawet nie warto się buntować, bo potraktują cie jeszcze gorzej.
- Nie zazdroszczę wam dziewczyny- mruknął sięgając po kolejnego już papierosa i zapalając go.- Wchodzicie w pakt z diabłem, z którego nie ma już wyjścia...''

     Otworzyłam gwałtownie oczy uśmiechając się szeroko. Szybko podniosłam się miejsca siadając na krześle i przysuwając do siebie klawiaturę. Moje palce radośnie wystukiwały kolejne litery, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Nie zwracałam uwagi na upływający czas, więc gdy skończyłam pisać odcinek, zaskoczona rozejrzałam się dookoła. Pomarańczowe promienie słońca, które wpadały przez okno oświetlały cały pokój.
     Przeczytałam ponownie rozdział, zmieniając niektóre słowa i z uśmiechem na ustach wcisnęłam mały przycisk, który pozwolił innym czytać moją pracę.
     
~*~

        - Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc!- Niall uważnie zmierzył mnie wzrokiem, kręcąc głową. - Coś ty robiła?
 No nie wiem... może pisałam nowy odcinek na blog, który jest całym waszym pieprzonym życiem?
        - Nie wyspałam się - mruknęłam siadając na swoje miejsce i kładąc głowę na ławce - Jak było wczoraj?- zapytałam przypominając sobie o grupowym wypadzie do klubu od którego cudem udało mi się wymigać.
        - Monica przylizała się z jakimś gościem w łazience...
     Zaskoczona uniosłam głowę, powątpiewająco wpatrując się w przyjaciela. Czy blondynka wczoraj nie zarzekała się, że nie da się nikomu nigdzie zaciągnąć?
    Chłopak wzruszył ramionami na moje nieme pytanie. Chwilę później wyciągnął telefon, a przed moją twarzą pojawiła się fotografia tańczącej Monici. Jęknęłam cicho opadając na ławkę, wywołując tym samym chichot u mojego przyjaciela.
 Boże... dlaczego muszę być skazana na takiego idiotę?

******
Niall - przyjaciel Dan nie jest TYM Niallem Horanem :o
I tak czytałam TOTGA.
Kolejny odcinek jest już ciekawszy :)

5 komentarzy = next!

poniedziałek, 2 marca 2015

Chapter One

********

  Szybko przełknęłam ostatni kęs kanapki, chwytając w biegu klucze i wybiegając przed dom. Rozejrzałam się dookoła, a kiedy na ulicy nie pojawiło się żadne auto, szybkim krokiem przecięłam całą jej długość, w ostatnim momencie wchodząc do szkolnego autobusu. Nieśmiało uśmiechnęłam się do kierowcy, po czym ze spuszczona głową przemaszerowałam do najbliższego wolnego miejsca.
     Plecak wylądował koło moich stóp, przez co mogłam odetchnąć chwilową wolnością od noszenia ciężaru książek do szkoły. Rozsiadłam się wygodnie na twardym krzesełku, wyciągając z kieszeni płaszcza telefon i dotykając jednej z ikonek znajdujących się na ekranie pulpitu. Po chwili, wyświetliła się jedna z wiadomości od mojej przyjaciółki.
''Dodała nowy odcinek!''
     Skrzywiłam się widząc odnośnik do bloga, którym dziewczyna - jak cała nasza szkoła - była zafascynowana do granic możliwości. Prawie codziennie musiałam wysłuchiwać narzekań blondynki, kiedy główni bohaterowie nie postąpili tak jak podejrzewała. O ile na początku, traktowałam to z przymrużeniem oka, o tyle teraz miałam tego powyżej dziurek w nosie. Ileż można wysłuchiwać ciągle tych samych słów i śmiesznych obaw? Nie mówiąc już o domysłach, kim może być autorka tego bloga. Na moje szczęście, nikt nie podejrzewa…  że jest całkiem blisko.
     Schowałam telefon do kieszeni, uprzednio sprawdzając, czy z niej nie wypadnie. Nie chciałam stracić prezentu od taty, już pierwszego dnia po jego otrzymaniu, wziąwszy pod uwagę fakt, że jakikolwiek kontakt z nim miałam niestety ograniczony.
     Autobus mocno zahamował, skutecznie informując pasażerów o dotarciu do celu. Niechętnie podniosłam się, opuszczając żółty pojazd i z wzrokiem wbitym w ziemię, skierowałam się w stronę wejścia szkoły.
        - Danielle!- powoli uniosłam głowę, wpatrując się w biegnącą w moim kierunku przyjaciółkę. Jedną ręką trzymała zsuwającą się z jej ramienia torbę, a drugą wymachiwała telefonem. Jęknęłam cicho, wiedząc co za chwilę nastąpi – Widziałaś?! DaniX dodała wczoraj nowy odcinek, a ja go przegapiłam!- tupnęła nogą, przez co kilka zaciekawionych uczniów naszej szkoły, zaczęło uważnie się nam przypatrywać  - Zasnęłam koło północy, a ona akurat wtedy musiała opublikować odcinek. Tak bardzo chciałam skomentować to jako pierwsza…
    Pokręciłam głową, chwytając łokieć blondynki i znikając za drzwiami szkoły. Co chwilę dobiegały do mnie strzępki rozmów i urywki cytowanych fragmentów opowiadania DaniX. Zacisnęłam mocniej dłoń na ciele przyjaciółki, próbując za wszelką cenę nie wybuchnąć. To ciągle było dla mnie dziwne uczucie - słuchać jak ktoś opowiada o twoim blogu, nie mając pojęcia, że jego twórca jest tuż obok.
        - Z resztą nieważne. Naprawdę mam nadzieję, że Zayn i Mia będą ze sobą. Oni są tacy idealni razem...- wyjąkała moja przyjaciółka zaciągając mnie w stronę klasy biologicznej. Uśmiechnęłam się niemrawo, zajmując swoje stałe miejsce obok okna i wyciągając potrzebny zeszyt przy akompaniamencie monologu Monici.
     Chwilę później drzwi do klasy otworzyły się, a w progu stanął Niall - wysoki i dobrze umięśniony brunet, który nigdy nie rozstawał się ze swoimi snapback'ami i ray banami. Zmierzył mnie uroczym spojrzeniem, a potem wesoło pogwizdując, zbliżył się.
        - Cześć zdziry! - wydarł się do ucha blondynki, na co ta pisnęła głośno, odskakując. Zaśmiałam się, przez co wzrok chłopaka spoczął na mojej osobie - Moja love, jak mi cię brakowało przez ten czas! Kiedy ostatnio cię widziałem, co?
        - Dwa dni temu - wymruczałam w klatkę piersiową chłopaka, do której chwile później zostałam przyciśnięta.
        - O dwa dni za dużo...
      Monica wydała z siebie odgłos przypominający wymioty, dlatego oderwaliśmy się od siebie, karcąco patrząc na dziewczynę. Ta wzruszyła ramionami i wróciła do przeglądania swojej komórki. Wywróciłam oczami na jej zachowanie, dokładnie przypatrując się Niallowi. Oprócz czarnych, luźnych w kroku spodni i białej lnianej koszulce, miał jeszcze skórzaną czarną kurtkę, która wylądowała na jego ławce. Powstrzymałam cichy jęk zadowolenia, kiedy bez problemu mogłam obserwować tatuaże i kolczyki znajdujące się na jego ciele. Niall zdecydowanie zgrywał bad boya, jednak kiedy tylko spędziło się z nim trochę czasu, stawał się dosłownie jak małe dziecko.
        - Ni!- wzdrygnęłam się, kiedy po pomieszczeniu rozległ się głośny krzyk Jake'a. Zmrużyłam oczy, widząc chłopaka mojego przyjaciela, przyssanego do ust bruneta. - Jak tam po wczorajszym? - sugestywnie poruszył brwiami, wywołując tym samym jęki niezadowolenia u mnie i Monici.
        - Błagam, nie mówcie mi, że znowu się pieprzyliście - jęknęłam zasłaniając oczy, a po chwili usłyszałam gwałtowny wybuch śmiechu - Idioci.
     Odwróciłam się w stronę tablicy, obserwując siadających uczniów, a po chwili nauczycielkę - panią Branson. Lubiłam biologię, była jednym z nielicznych przedmiotów, które wchodziły z łatwością do mojej głowy.

~*~

        - Czytaliście najnowszy odcinek?- zagryzłam wargę, kiedy Sophia - jak w każdy poniedziałek - rzuciła to samo pytanie.
        - Kto nie widział? - powiedział Niall gryząc winogrona i rzucając jej kiść w stronę Jake'a. Wywróciłam oczami śmiejąc się z ich poważnych min, które robili za każdym razem, kiedy jeden z nich nie złapał gałązki.
       - Nie mam pojęcia co widzicie w tym blogu - mruknęłam wbijając swój widelec w porcję makaronu -Blog jak blog - zwykła historia.
     Jak na zawołanie wszyscy przy stoliku zamarli, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem i szokiem wymalowanym na twarzy. Wzruszyłam ramionami, zanurzając widelec z makaronem w swoich ustach i czekając na pierwsze słowa jakie padną.
     Trzy, dwa, jeden...
        - Żartujesz sobie?- Monica żachnęła się odsuwając od siebie dopiero co zaczętą kanapkę z tuńczykiem. Ta dziewczyna naprawdę kocha tuńczyka - Jak możesz...czy ty kiedykolwiek czytałaś jakiś odcinek?
     Ha! Ja je piszę kochana, więc chcąc nie chcąc jestem na bieżąco.
     Skinęłam głową odkładając widelec, nagle tracąc apetyt.
        - To jest najlepsze fanfiction jakie kiedykolwiek czytałam! - zawołała zwracając tym samym uwagę kilku osób - Zayn i Mia... Boże, przecież ich historia to bajka! I nie mówię tego dlatego, że jej bohaterem jest Zayn Malik - jaaaaasne. Przyznaj się, kochasz Malika! - DaniX kimkolwiek jest, ma niebywały talent. Jej opowiadanie tłumaczone jest na kilkanaście języków! Nie mów mi, że nie czytasz tego bloga...
        - Właściwie to lecę z oryginałem - mruknęłam zanim zdążyłam się porządnie zastanowić. Kolejny raz przy naszym stoliku zapanowała cisza, podczas której przeklinałam się w myślach za swoja głupotę,
     Jednym z powodów, dla których nie muszę się obawiać, że ktoś wpadnie na mój trop, jest fakt, że blog prowadzony jest w języku polskim. Tłumaczenie na język angielski jest o kilka rozdziałów do tyłu, co jest katorgą dla wszystkich anglojęzycznych czytelników nie znających polskiego. Na szczęście - lub nie - ja nie miałam z tym problemów ze względu na to, że mieszkałam i wychowałam się w Polsce. Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam czternaście lat, i od tego czasu mieszkam z mamą w Los Angeles, gdzie znalazła pracę jako menadżer jednej z firm. Z tatą ciągle utrzymuję kontakt - oczywiście w sekrecie przed mamą, która dostaje szału za każdym razem, kiedy widzi jego próby skontaktowania się ze mną.
     Zagryzłam zęby, przyciskając palce do świeżej rany, powstałej zeszłej nocy na mojej nodze. Odkąd zamieszkałyśmy w Stanach, niemal codziennie obrywam od mamy, za... tak naprawdę wszystko. Nikt z moich przyjaciół nie wie, co się tak dokładnie dzieje w moim domu, bo przed każdym wyjściem nakładam tonę pudru na twarz, dzięki czemu nie widać moich siniaków. Nie miałam ochoty, odpowiadać im na pytania na ten temat.
        - O MÓJ PIEPRZONY BOŻE! - Sophia wydarła się, niemal strącając swoimi gwałtownymi ruchami butelki z wodą - Błagam powiedz mi, że Zayn i Mia będą się pieprzyć... przecież oni musza to zrobić!
     Cholera, nie.
       - Zwariowałaś? - burknęłam w odwiedzi - Musicie poczekać na tłumaczenie, nie będę wam dawać spoilerów.
     A na wątek erotyczny z Zaynem i Mią, będą musieli poczekać. Wobec nich mam inne plany.

~*~

     Po cichu wsunęłam się do domu, zamykając za sobą drzwi i starając się nie narobić hałasu. Doskonale wiedziałam, że mama jest już w domu, a ja bałam się tego za co tym razem mnie uderzy. Wczoraj oberwałam za to, że obiad nie był gotowy na taką godzinę na ja miał być. Spóźniłam się dziesięć minut.
     Tęskniłam za tatą. Gdyby moi rodzice nie postanowili się rozwieść, teraz moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Na pewno nie miałabym tyle siniaków, mama nie podniosłaby na mnie nigdy ręki... a ja pewnie nigdy nie założyłabym bloga.
     Opowiadanie o One Direction miało być moja odskocznią od prawdziwego życia. Chciałam w jakiś sposób kontrolować coś, mieć na coś wpływ, skoro nie mogłam sprawować kontroli nad własnym życiem. Nie sądziłam, że moja historia odniesie taki niebywały sukces - cały czas zastanawiam się, co takiego przyciągnęło tyle czytelników.
     Wsunęłam się do pokoju, odpalając ruter z wifi, a dosłownie kilka sekund później mój telefon wydał z siebie radosny sygnał powiadomienia. Uśmiechnęłam się, wyciągając go i obserwując jak ekranik co chwile się zaświeca, sygnalizując kolejne powiadomienie.
- Danielle! - znieruchomiałam z telefonem w ręku i głośno przełknęłam ślinę. Jednym kliknięciem wyciszyłam telefon i schowałam go pod poduszkę, słysząc coraz głośniejsze kroki na schodach.
     Błagam, nie....
     Drzwi z głośnym hukiem uderzyły o ścianę, a ja stanęłam oko w oko z wściekłą mamą, trzymająca w dłoni list. Zaadresowany do mnie. Z banku, gdzie tata przelewał mi pieniądze na moją przyszłość.
      Kurwa, mam przejebane...


********
Chłopaki z 1D niedługo się pojawią! Przepraszam za ten poślizg, staram się wszystko ogarnąć ;)
Przepraszam za błędy!
P.S. Kto chce być informowany o nowych odcinkach niech zostawi na siebie namiary w zakładce ''informowani''