sobota, 26 marca 2016

Chapter Eighteen


*******

          Wejście na salę sądową, było jedną z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu. Gdyby nie silna dłoń mojego taty i przekonania jego prawnika o wygranej rozprawie, wybiegłabym z budynku sądu szybciej niż się tam zjawiłam. Nie miałam ochoty spotkać się twarzą w twarz z moją mamą - cały czas czułam względem niej strach, jakby mogła w każdej chwili zjawić się  mojego boku i kolejny raz uderzyć. Tym razem jednak musiałam liczyć się z chmarą reporterów, którzy koczowali przed wyjściem z sądu w nadziei, że będą w stanie zrobić mi po wszystkim zdjęcie. Tata próbował interweniować w tej sprawie, jednak nie mógł nic zrobić - według prawa jestem osobą publiczną, dlatego dziennikarze mają pełne prawo do robienia zdjęć nie tylko mnie, ale również i osobom w moim otoczeniu.
           Wyjrzałam przez okno na korytarzu, czekając aż zostanę wywołana jako świadek. Oprócz mnie zeznawało jeszcze kilka dodatkowych osób, z którymi nie miałam kontaktu. Niektórych widziałam pierwszy raz i nie byłam pewna czy do końca zeznawali na moja korzyść. Równie dobrze mogli chcieć przekonać sąd o niewinności matki i tym samym wypuścić ją na wolność.
- Danielle....twoja kolej - obok mnie zjawiła się opiekunka z pomocy społecznej, lekko dotykając mojego ramienia. Skinęłam głową, naciągając ostatni raz bluzkę i powoli wchodząc przez szerokie czarne drzwi. Przygryzłam wargę widząc spojrzenia wszystkich osób, które znajdowały się na sali. Tutaj też tata nie mógł nic zrobić: sąd uznał, że nasza rozprawa odbędzie się przy studentach prawa, aby mogli nabrać praktyki. W rzeczywistości było ich zupełnie więcej niż sądziłam na początku. Bałam się również, że znajdzie się tutaj osoba, która mnie rozpozna i zdradzi szczegóły procesu mediom, zgarniając niemałą sumkę dla siebie. Odetchnęłam głęboko, unosząc do góry głowę, pewnym krokiem wchodząc za barierki.
           Starsza kobieta siedząca na podwyższeniu, spojrzała na mnie łagodnie, lekko kiwając głową. Wiedziałam, że zauważyła siniaki po ostatnim wybryku mamy. Czułam na sobie jej wściekłe spojrzenie, jednak bałam się odwrócić w jej stronę głowę. Nie chciałam na nią patrzeć.
- Danielle, czy wiesz w jakiej sprawie się tutaj znaleźliśmy? - usłyszałam. Skinęłam głową, nie będąc do końca przekonana mojego głosu. - Czy możesz nam opowiedzieć o tym co się działo w twoim domu?
          Przełknęłam nagromadzoną ślinę, mocniej zaciskając dłonie na jasnym drewnie, gorączkowo starając się ułożyć w głowie jedno logiczne zdanie. Spanikowana spojrzałam na siedzącego niedaleko ojca, modląc się, aby moja męka skończyła się jak najszybciej.
- Ja... - wyjąkałam, słysząc drżenie mojego głosu. Zamknęłam oczy na kilka sekund, oddychając głęboko aby się uspokoić. Dalej Dan, im szybciej powiesz co się działo, tym szybciej będziesz mogła stąd wyjść. - Moja mama stosowała wobec mnie przemoc fizyczną. Biła mnie, kiedy czegoś nie zrobiłam, albo kiedy coś nie szło po jej myśli. Czasami traciłam przytomność na jakiś czas... i byłam bardzo obolała - wydusiłam na jednym wdechu.
- Czy to prawda, że twoja mama zabroniła ci kontaktować się ojcem? - usłyszałam słowa adwokatki taty.
- Tak. Nie mogłam się z nim kontaktować, a gdy mama mnie przyłapywała na tym, biła mnie.
- Ile razy zostałaś uderzona do nieprzytomności?
- Kilka...naście razy - zawahałam się.
         Szum szeptów rozszedł się po sali po wypowiedzeniu przeze mnie słów. Sędzia uderzyła młotkiem kilka razy, czekając aż zapadnie wyczekiwana przez wszystkich cisza.
- Danielle - adwokat mamy wstał ze swojego miejsca uważnie mierząc mnie spojrzeniem - Czy to prawda, że poprosiłaś swojego ojca o podpisanie... - poszperał w stercie dokumentów wyciągając jedną z białych kartek - umowy, która pierwotnie miała zostać zawarta między tobą a Harry'm Stylesem, Louisem Tomlinsonem, Niallem Horanem, Zaynem Malikiem i Liamem Paynem znanych jako One Direction? Ni mogłaś sama jej podpisać ponieważ jesteś nieletnia, musiałaś mieć zgodę swojego prawnego opiekuna. Dlaczego podpisał to twój ojciec?
          Westchnęłam przeciągle, przeczesując włosy. Jeżeli chciałam zachować w tajemnicy to kim jestem przed studentami, musiałam się właśnie pożegnać z anonimowością.
- Tata jest moim prawnym opiekunem. Sąd nie odebrał mu praw, mama nie pozwalała mi na jakikolwiek kontakt ze mną. Nie chciałam jej pokazywać żadnych dokumentów... bałam się że najnormalniej w świecie się wścieknie i mnie pobije. Dlatego tata wydawał mi się najbezpieczniejszą alternatywą.
- Czy ktoś jeszcze ma pytania do świadka? - sędzia uważnie rozejrzała się po sali, a kiedy nie zobaczyła, żadnego słowa sprzeciwu, stuknęła ponownie młotkiem.- Proszę usiądź. Jako, że w tej sprawie został powołany jeszcze jeden świadek, którego zeznania są niezmiernie ważne, jednak nie mógł się stawić na dzisiejszej rozprawie, sąd zezwala na włączenie do akt sprawy nagrania z przesłuchania pana Liama Payna. Czy ktoś chce wnieść sprzeciw? - zszokowana rozejrzałam się dookoła, nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą się stało. Liam złożył zeznania? Na moją korzyść? - W takim razie, razem z ławą przysięgłych udam się... - kobieta przerwała, kiedy siedzący obok niej mężczyzna pochylił się szeptając jej coś do ucha - A więc. Mamy wyrok. Niniejszym skazujemy Julię Jones na karę piętnastu lat pozbawienia wolności, odbieramy jej prawo do opieki nad córką i przyznajemy je jej ojcu Michaelowi Jones. Zamykam rozprawę.
         Odetchnęłam z ulgą widząc jak policjanci zabierają moją matkę. Ostatnie co widziałam zanim uradowany ojciec zgarnął mnie w ramiona to pełne złości spojrzenie posłane w moim kierunku.

~*~

- Nie wierzę, że nam nic nie powiedziałaś! Tak nie zachowują się przyjaciele! - odsunęłam się na kilka kroków nie chcąc słuchać wyrzutów moich przyjaciół. Liam ostrzegał mnie, że tak to może wyglądać, jednak ja ślepo wierzyłam w to, że przyjaciele zrozumieją dlaczego ukrywałam przed nimi fakt, że prowadziłam bloga z opowiadaniem. Dość popularnego bloga.
- Nic nie rozumiecie. Nie mogłam nic nikomu powiedzieć, to...
-... Niallowi powiedziałaś!
- Sam się dowiedział! - ryknęłam, zdenerwowana. Rozejrzałam się dookoła, czując na sobie zaciekawione spojrzenia obcych mi ludzi. - Zresztą... mam dosyć. Nie powinnam dzisiaj tutaj przychodzić. Powinnam posłuchać Liama... - rzuciłam zgarniając torebkę z ławki i wychodząc ze szkoły. Rozejrzałam się po parkingu, rozpoznając znajome auto kierowcy taty, szybko przebiegając dzielącą nas odległość. Miałam dosyć ludzi. I ich ciągłych zażaleń w moją stronę.

*******
Yup.
To znowu ja.
Nawaliłam, ponownie. 
Mimo to mam nadzieję, że odcinek się Wam wszystkim spodobał :)

1 komentarz: