poniedziałek, 15 lutego 2016

Chapter Sixteen


*********

          Powoli zsunęłam się z ostatniego schodka, rozglądając się po pokoju, szukając sylwetki taty. Niepewnie skierowałam się do salonu, skąd dochodziły odgłosy rozmowy. Zagryzłam wargę, wchodząc do pomieszczenia, uważnie obserwując Francesce i ojca, pogrążonych w cichej rozmowie. Kilka sekund później oczy kobiety, spoczęły na mnie a na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Danielle! Dziecko, już wstałaś! - zawołała, podchodząc do mnie i mocno obejmując. Spojrzałam na nią, uważnie obserwując - Lekarz mówił, żebyś nie ruszała się przez kilka dni z łóżka. Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?-skinęłam głową w odpowiedzi, cały czas patrząc na tatę.
           Mężczyzna powoli obrócił się w naszą stronę, skupiając na mnie swój wzrok. Momentalnie wbiłam spojrzenie w podłogę, bojąc się spojrzeć w jego oczy. Nie miałam pojęcia co mogłabym tam zobaczyć. Czy byłby to zawód tym wszystkim co się stało? Przecież tata wcale może nie chcieć się mną zająć, może mieć gdzieś to co działo się w domu. Bałam się, że mógłby mnie odesłać do matki, a ja musiałabym przeżywać koszmar na nowo.
            Spięłam się, kiedy usłyszałam ciche kroki, aż w końcu mocne ramiona objęły moje ciało i mocno przycisnęły do klatki piersiowej. Bezwiednie objęłam tatę, wtulając się w jego pierś, powstrzymując się od jęku bólu. Zaciągnęłam się znajomym zapachem perfum, czując jak łzy powoli napływają do moich oczu. chwilę później moim ciałem wstrząsnął szloch, a ja jeszcze mocniej przyległam do ojca.
- Danielle... obiecuję, że nic ci się już nie stanie, przysięgam - usłyszałam cichy szept taty. Sapnęłam cicho, mimowolnie odwracając głowę w kierunku stolika, na którym leżała sterta papierów. Wysunęłam się z uścisku ojca, zaciekawiona chwytając kilka kartek. Na samej górze widniało moje zdjęcie oraz imię. Zmarszczyłam brwi - Dokumenty dla sądu. Mam zamiar wnieść oskarżenie przeciwko twojej matce. To co ci zrobiła nie ujdzie jej na sucho. Nie tym razem.
           Drgnęłam słysząc gniew w głosie mężczyzny. Dobra passa mamy dobiegła już końca. Ona wyląduje w więzieniu a ja zostanę z tatą... No właśnie.
- Tato, nie chcę wyjeżdżać ze stanów - powiedziałam cicho, wbijając spojrzenie w podłogę. - Dobrze mi tutaj, mam tutaj swoich przyjaciół... nie chcę zmieniać środowiska.
- Danielle... wiesz, że nasz dom jest we Francji. Tam mam główną siedzibę firmy, nie mogę tak nagle wszystkiego zostawić i zamieszkać tutaj... a ty sama nie możesz zostać. Nie masz nawet 18 lat!
- Nie chce mieszkać we Francji! - krzyknęłam odwracając się - Moje miejsce jest tutaj, w USA. Nie zabieraj mi tego tak jak mama - szepnęłam cicho, mrugając aby odgonić łzy. - Tutaj jest mój dom.
             Cisza jaka zapadła dzwoniła mi w uszach. Wiedziałam, że ranię uczucia taty, jednak nie mogłam, ba nie chciałam przenosić się do innego kraju. Myśl o ponownym zaaklimatyzowaniu się i poznaniu nowych ludzi przerażała mnie.
- To nie jest odpowiedni moment na tę rozmowę - Francesca potarła moje ramiona w pocieszającym geście - Póki co zostaniesz tutaj z nami aż rozprawa dobiegnie końca. Nie martw się.
 Za późno.

~*~

- Jakim cudem? Jakim pieprzonym cudem?- warknęłam, unikając kolejnego natarczywego reportera. Wbiegłam do jednego ze sklepów z wdzięcznością obserwując jak postawny ochroniarz niemal natychmiast zamyka drzwi na klucz. Tłum paparazzi zderzył się z szybą, jednak mimo to nadal wykrzykiwali w moim kierunku pytania a lampy aparatów błyskały robiąc kolejne zdjęcie. Oparłam się o stoisko za mną, nerwowo przeczesując włosy. Pomysł wyjścia na spacer, a potem zrobienie zakupów, aby uzupełnić zapasy lodówki wydawał się całkiem dobry rano, ale kilka minut po wyjściu z willi taty zdążyłam kilka razy przekląć własną głupotę. - Cholera. Co teraz?
- Danielle?
           Odwróciłam się, wpadając na pierś Liama. Zamrugałam oczami odsuwając się na kilka kroków, i podnosząc głowę - Co się dzieje? - zerknął na wejście sklepu, nagle rozumiejąc. - Oh.
- Oh - sparodiowałam wywracając oczami - Po co za mną chodzą? Nie jestem nikim wielkim aby umieszczać mnie na... pierwszej stronie - rzuciłam, wskazując na gazetę obok z moją podobizną - Nie powinni zajmować się kimś takim jak ty?
- Jesteś autorką oficjalnego opowiadania o nas, to im wystarczy - zaśmiał się, chwytając mnie za ramię i prowadząc w głąb sklepu, z dala od krzyczących osób. - To teraz będzie twoja codzienność, musisz przywyknąć. Z biegiem czasu będzie lepiej, ale nie od razu.
          Westchnęłam głośno, opuszczając ręce. Polowi szłam za chłopakiem, uważnie go lustrując. Ubrany był w jasne jeasny i białą koszulkę. W pasie przewiązał się czerwono-czarną koszulą w kratę a z tylnej kieszeni spodni wystawała kolorowa chustka. Nieświadomie zagryzłam wargę, prawie natychmiast karcąc się w myślach. Payne podszedł do jednego z pracowników sklepu, cicho coś do niego szepcząc. a potem kiwając na mnie głową.
- Kiedy znajdziesz się w sytuacji takiej ta, wyjdź tylnym wyjściem. Nie warto czekać, aż tłum zmaleje - uwierz mi zbyt dużo czasu to zabiera - rzucił, kiedy znaleźliśmy się na podwórku z tyłu sklepu. Skinęłam niemo głową, wkładając ręce do kieszeni, kierując się w stronę wyjścia - Danielle! Podziękuj swojemu ojcu. Dzięki niemu możesz teraz publikować dla nas.

*******
Cześć Wam!
Odcinek mega krótki - przepraszam, ale nie potrafię się skupić na tym opowiadaniu. Zastanawiam się czy nie skrócić odcinków - planowo zostało jeszcze pięć rozdziałów - nie mam pojęcia czy dam radę, czy nie wrzucę ich do jednego worka i nie zakończę opowiadania wcześniej. Zobaczymy.
Komentujcie - to cholernie pomaga :)
Kto ma ferie? Ja!
Kto musi chodzić do szkoły normalnie na lekcje? Ja!
Pierdolona szkoła....
x
Ch.

3 komentarze:

  1. Mi się niestety ferie skończyły :/. Co do rozdziału jak zawsze świetny. Masz naprawdę wielki talent. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny oraz powodzenia :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetnie 👌
    Ja też mam ferie, ale niestety (a może i stety?) pracuję i sama nie wiem co gorsze :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń