*******
Danielle P.O.V.
Westchnęłam cicho, niepewnie spoglądając na wenflon, aż w końcu zdecydowałam się go wyjąć. Kabelek przez który podawany był mi przezroczysty płyn, spokojnie dyndał obok łóżka. Przeczesałam dłonią włosy, zsuwając się z pościeli i podchodząc do drzwi. Niepewnie je uchyliłam, spoglądając na korytarz, a kiedy nikogo nie zauważyłam, spokojnie wyszłam. Nie wiedziałam, gdzie chcę iść, a spacer korytarzami szpitala wydawał mi się o wiele lepszym pomysłem niż bezczynne leżenie w łóżku.
Minęłam dyżurkę pielęgniarek, uśmiechając się nieznacznie kiedy żadna z nich mnie nie zatrzymała. W duchu dziękowałam lekarzom, za to że nie przebrali mnie w szpitalny fartuch. Wtedy na pewno nie byłoby tak łatwo jak teraz. Wsunęłam się do windy, opierając się o jedną ze ścian tępo wpatrując się w podłogę. Mimo, że Niall mówił, że nic mi się już nie stanie, a mama mnie nie tknie, miałam pewne obawy. Znałam swoją mamę, wiedziałam, ze nie odpuści - a teraz jest jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej.
Uniosłam wzrok spoglądając na powoli otwierające się drzwi. Zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam korytarz z schodami w górę. Powoli na nie weszłam, spoglądając za siebie i nasłuchując czy ktoś za mną nie szedł. Bez wątpienia ktoś już zauważył moje zniknięcie.

Słońce zaczynało powoli zachodzić, kiedy usłyszałam jak metalowe drzwi gwałtownie się otwierają i kilka osób wpada na dach. Objęłam mocniej swoje skulone kolana, wpatrując się w złotą kulę, ignorując ciche szepty i czyjeś kroki.
- Danielle. Dlaczego uciekłaś ze swojej sali? - leniwie obróciłam głowę w kierunku Liam'a rzucając mu sceptyczne spojrzenie. Chłopak zmarszczył brwi, siadając obok mnie - Co się dzieje?
- Nie ważne. - mruknęłam cicho. - Tata już jest?
Szatyn skinął głową, zerkając za nasze plecy. Westchnęłam cicho podnosząc się na nogi i odwracając. Pora zacząć wszystko od nowa.
Liam P.O.V.
Ciężko opadłem na hotelową kanapę wpatrując się w rozmawiającego Nialla. Blondyn mruczał coś cicho do telefonu co chwila wywracając oczami i wzdychając. Skrzywił się nieznacznie opadając obok mnie i zakrywając ręką oczy. Po chwili odrzucił telefon, nie krzywiąc się kiedy wydał nie miły dźwięk.
- Dzwonił Zayn. Mamy wracać do Londynu i przygotować się do promocji Danielle.

- Musimy mieć ten podpis. Bez tego ani rusz - mruknąłem cicho przeczesując ręką włosy. Spojrzałem na przyjaciela, który w milczeniu pokiwał głową, skupiając się na swoim telefonie. Wywróciłem oczami, sam wyciągając urządzenie i odblokowując go. Zamrugałem zdezorientowany, kiedy zauważyłem otwartą stronę bloga Danielle. Uśmiechnąłem się, widząc nowy odcinek, jednak po chwili moja ekscytacja opadła, widząc nieznany mi język. Zaintrygowany, skopiowałem tekst, decydując się samemu go przetłumaczyć za pomocą Google. Musiałem wiedzieć co się wydarzyło w kolejnym odcinku.
'' - Może ma rację? Może faktycznie nie ma sensu w naszym związku, co?!
Drgnąłem słysząc jej podniesiony ton. Uchyliłem jedno oko, uważnie obserwując dziewczynę i jej czerwoną ze złości twarz. Nie sądziłem, że jeden wywiad mógł ją tak bardzo rozwścieczyć.
- Daj spokój, to przecież nic takiego - westchnąłem, przyciągając blondynkę do siebie. Chwilę później dziewczyna wyrwała się, odchodząc w przeciwną stronę. - Dobrze. Nie powiedziałem dziennikarce, aby się od ciebie i naszego związku odczepiła, wiesz dlaczego? Ponieważ gdybym to zrobił w mediach panowałaby burza, która...
- Tak samo jak teraz! - przerwała - ''Czy Zayn Malik nie traktuje swojej dziewczyny poważnie?'' ''Związek Malika wisi na włosku!'' ''Kłopoty w raju?'' - zacytowała rzucając w moją stronę gazety. Zerknąłem na nie mimochodem, krzywiąc się na swoje zdjęcia zamieszczone na okładce - Chciałeś uniknąć burzy? Brawo, wywołałeś tornado!- krzyknęła ostatni raz na mnie spoglądając i wychodząc z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Brawo Malik, znowu wszystko spieprzyłeś.''
Warknąłem zirytowany, kiedy ekran zamigotał, ukazując przychodzące połączenie. Zmarszczyłem brwi, prostując się i nerwowo czyszcząc gardło.
- Liam Payne, słucham? - odezwałem się, odbierając nieznany numer.

- Czy chce Pan się wycofać? - zapytałem czując jak serce podchodzi mi do gardła.
- Nie, nie... wiem, że potrzebujecie mojej zgody na publikacje. Więc, cóż, macie ją.
Właśnie dobiłem targu życia.
*********
Cześć i czołem!
Dość długo nikogo tutaj nie było...
ale nie mam zamiaru już znikać, i jeżeli nic nie wpadnie mi do głowy to zostało nam 6 odcinków i epilog.
Przepraszam za tak długą nieobecność!
Liczę, że jeszcze ktoś tutaj jest :)
Melduje Się!!!!
OdpowiedzUsuńNie mogłam się odczekać nowego rozdziału, a tu takie BOOM!!! i jest :D
Rozdział GENIALNY....choć trochę krótki
Czekam na next'a!!!
Claudia xxx.
Bardzo podoba mi się twój styl pisania ♥ ;)
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za spam, ale jeśli masz chwilę wolnego czasu to może wpadniesz na bloga z moim nowym opowiadaniem http://rose-incredible-story.blogspot.com/
Gdy pierwszy raz czytałam ten rozdsział, nie miałam czasu napisać koma i widzę, że takich osób było więcej. Ale mam nadzieję, że nie myślisz, że przestaliśmy czytać, po prostu szybciej jest przeczytać niż napisać, ja czytam i już nie mogę się nexta doczekać!!! 3maj się i szybko pisz kolejne! :D
OdpowiedzUsuńSorki za spam, ale jak byś miała wolną chwilę to mogłabyś zajrzeć na http://iknowyou-fanfiction.blogspot.com/? Polecam, to ff mojej koleżanki i jest na prawdę świetne!!!
OdpowiedzUsuń