czwartek, 21 stycznia 2016

Chapter Fifteen

*******
Danielle P.O.V.

          Leżałam w swojej sali i wpatrując się w sufit czekałam na przybycie mojego ojca. Kroplówka, podpięta mi za pomocą wenflonu do ręki, spływała powoli, powodując nieprzyjemne uczucie chłodu, rozchodzące się po mojej żyle. Telefon Liama leżał na szafce obok łóżka, ale nie byłam w stanie nic wymyślić. Czułam się głupio po tym, jak przyłapał mnie na korzystaniu z jego własności bez jego wiedzy o tym. Westchnęłam cicho, spuszczając wzrok na swoje dłonie, którymi zaczęłam się bawić. Miałam dość leżenia tutaj i nudzenia się. Denerwowałam się tym wszystkim. Przecież ojciec mógł w ostatnim momencie rozmyślić się i zrezygnować z przygarnięcia mnie. Chciałam mieć już to wszystko za sobą, żeby móc położyć się w jakimś normalnym łóżku i zasnąć. A najlepiej, żeby już nigdy się nie obudzić.
          Westchnęłam cicho, niepewnie spoglądając na wenflon, aż w końcu zdecydowałam się go wyjąć. Kabelek przez który podawany był mi przezroczysty płyn, spokojnie dyndał obok łóżka. Przeczesałam dłonią włosy, zsuwając się z pościeli i podchodząc do drzwi. Niepewnie je uchyliłam, spoglądając na korytarz, a kiedy nikogo nie zauważyłam, spokojnie wyszłam. Nie wiedziałam, gdzie chcę iść, a spacer korytarzami szpitala wydawał mi się o wiele lepszym pomysłem niż bezczynne leżenie w łóżku.
          Minęłam dyżurkę pielęgniarek, uśmiechając się nieznacznie kiedy żadna z nich mnie nie zatrzymała. W duchu dziękowałam lekarzom, za to że nie przebrali mnie w szpitalny fartuch. Wtedy na pewno nie byłoby tak łatwo jak teraz. Wsunęłam się do windy, opierając się o jedną ze ścian tępo wpatrując się w podłogę. Mimo, że Niall mówił, że nic mi się już nie stanie, a mama mnie nie tknie, miałam pewne obawy. Znałam swoją mamę, wiedziałam, ze nie odpuści - a teraz jest jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej.
          Uniosłam wzrok spoglądając na powoli otwierające się drzwi. Zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam korytarz z schodami w górę. Powoli na nie weszłam, spoglądając za siebie i nasłuchując czy ktoś za mną nie szedł. Bez wątpienia ktoś już zauważył moje zniknięcie.
           Pchnęłam metalowe drzwi, wychodząc na dach budynku i wdychając świeże powietrze. Usiadłam na środku, tępo wpatrując się w błękitne niebo. Przymknęłam oczy zastanawiając się nad tym jak teraz będzie wyglądało moje życie. Nie chciałam wyprowadzać się do Francji, wolałam zostać  USA i tutaj skończyć szkołę. Jednak wiedziałam, że ta decyzja nie zależy ode mnie tylko od taty. A ja nie mogę wymagać od niego zostania w Ameryce, kiedy jego dom znajdował się we Francji. Nie mogłabym zrobić mu czegoś takiego.
          Słońce zaczynało powoli zachodzić, kiedy usłyszałam jak metalowe drzwi gwałtownie się otwierają i kilka osób wpada na dach. Objęłam mocniej swoje skulone kolana, wpatrując się w złotą kulę, ignorując ciche szepty i czyjeś kroki.
- Danielle. Dlaczego uciekłaś ze swojej sali? - leniwie obróciłam głowę w kierunku Liam'a rzucając mu sceptyczne spojrzenie. Chłopak zmarszczył brwi, siadając obok mnie - Co się dzieje?
- Nie ważne. - mruknęłam cicho. - Tata już jest?
          Szatyn skinął głową, zerkając za nasze plecy. Westchnęłam cicho podnosząc się na nogi i odwracając. Pora zacząć wszystko od nowa.

Liam P.O.V.

          Ciężko opadłem na hotelową kanapę wpatrując się w rozmawiającego Nialla. Blondyn mruczał coś cicho do telefonu co chwila wywracając oczami i wzdychając. Skrzywił się nieznacznie opadając obok mnie i zakrywając ręką oczy. Po chwili odrzucił telefon, nie krzywiąc się kiedy wydał nie miły dźwięk.
- Dzwonił Zayn. Mamy wracać do Londynu i przygotować się do promocji Danielle.
          Drgnąłem nieznacznie odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Z chęcią wsiadłbym w najbliższy samolot i wrócił do domu, jednak nadal nie mieliśmy podpisu opiekuna Danielle na naszej umowie, a bez tego cały plan był nie ważny. Westchnąłem cicho mrucząc i kręcąc powoli głową.
- Musimy mieć ten podpis. Bez tego ani rusz - mruknąłem cicho przeczesując ręką włosy. Spojrzałem na przyjaciela, który w milczeniu pokiwał głową, skupiając się na swoim telefonie. Wywróciłem oczami, sam wyciągając urządzenie i odblokowując go. Zamrugałem zdezorientowany, kiedy zauważyłem otwartą stronę bloga Danielle. Uśmiechnąłem się, widząc nowy odcinek, jednak po chwili moja ekscytacja opadła, widząc nieznany mi język. Zaintrygowany, skopiowałem tekst, decydując się samemu go przetłumaczyć za pomocą Google. Musiałem wiedzieć co się wydarzyło w kolejnym odcinku.

'' - Może ma rację? Może faktycznie nie ma sensu w naszym związku, co?! 
     Drgnąłem słysząc jej podniesiony ton. Uchyliłem jedno oko, uważnie obserwując dziewczynę i jej czerwoną ze złości twarz. Nie sądziłem, że jeden wywiad mógł ją tak bardzo rozwścieczyć.
- Daj spokój, to przecież nic takiego - westchnąłem, przyciągając blondynkę do siebie. Chwilę później dziewczyna wyrwała się, odchodząc w przeciwną stronę. - Dobrze. Nie powiedziałem dziennikarce, aby się od ciebie i naszego związku odczepiła, wiesz dlaczego? Ponieważ gdybym to zrobił w mediach panowałaby burza, która...
- Tak samo jak teraz! - przerwała - ''Czy Zayn Malik nie traktuje swojej dziewczyny poważnie?'' ''Związek Malika wisi na włosku!'' ''Kłopoty w raju?'' - zacytowała rzucając w moją stronę gazety. Zerknąłem na nie mimochodem, krzywiąc się na swoje zdjęcia zamieszczone na okładce - Chciałeś uniknąć burzy? Brawo, wywołałeś tornado!- krzyknęła ostatni raz na mnie spoglądając i wychodząc z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Brawo Malik, znowu wszystko spieprzyłeś.''

          Warknąłem zirytowany, kiedy ekran zamigotał, ukazując przychodzące połączenie. Zmarszczyłem brwi, prostując się i nerwowo czyszcząc gardło.
- Liam Payne, słucham? - odezwałem się, odbierając nieznany numer.
- Witam, nazywam się Michael Jones, jestem ojcem Danielle. - zamrugałem oczami, uderzając ręką Nialla siedzącego obok mnie. Blondyn cicho syknął patrząc na mnie ze złością. - Dzwonię... w sprawie kontraktu. Wiem, że jest już podpisany, jednak...
- Czy chce Pan się wycofać? - zapytałem czując jak serce podchodzi mi do gardła.
- Nie, nie... wiem, że potrzebujecie mojej zgody na publikacje. Więc, cóż, macie ją.
Właśnie dobiłem targu życia.

*********
Cześć i czołem!
Dość długo nikogo tutaj nie było...
ale nie mam zamiaru już znikać, i jeżeli nic nie wpadnie mi do głowy to zostało nam 6 odcinków i epilog.
Przepraszam za tak długą nieobecność! 
Liczę, że jeszcze ktoś tutaj jest :)

4 komentarze:

  1. Melduje Się!!!!
    Nie mogłam się odczekać nowego rozdziału, a tu takie BOOM!!! i jest :D
    Rozdział GENIALNY....choć trochę krótki

    Czekam na next'a!!!
    Claudia xxx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się twój styl pisania ♥ ;)
    Z góry przepraszam za spam, ale jeśli masz chwilę wolnego czasu to może wpadniesz na bloga z moim nowym opowiadaniem http://rose-incredible-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy pierwszy raz czytałam ten rozdsział, nie miałam czasu napisać koma i widzę, że takich osób było więcej. Ale mam nadzieję, że nie myślisz, że przestaliśmy czytać, po prostu szybciej jest przeczytać niż napisać, ja czytam i już nie mogę się nexta doczekać!!! 3maj się i szybko pisz kolejne! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki za spam, ale jak byś miała wolną chwilę to mogłabyś zajrzeć na http://iknowyou-fanfiction.blogspot.com/? Polecam, to ff mojej koleżanki i jest na prawdę świetne!!!

    OdpowiedzUsuń