środa, 1 kwietnia 2015

Chapter Three

*********

        - Jak Boga kocham, ta dziewczyna mnie wykończy!- jęknęłam opadając na drewniane krzesełko w naszej stołówce.
        - Kto cię tak wkurzył?- Niall podszedł do mnie, mierząc uważnym spojrzeniem moją zdenerwowaną twarz. Zsunęłam się na siedzeniu, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i jednocześnie chowający brodę za kołnierz mojej bluzy.
        - Monica, a którzby inny - fuknęłam, przewracając oczami w lekceważącym geście. Chłopak zaśmiał się cicho, zajmując miejsce zaraz obok mnie. Pochylił się do przodu, opierając łokcie na stoliku. Przejechał językiem po górnej wardze, a ja od razu mogłam stwierdzić, że mocno zastanawia się nad tym, co chce do mnie powiedzieć.
       - Wiesz, że DanX dodała nowy... - natychmiast weszłam mu w zdanie, zanim zdążył wypowiedzieć chociażby jedno słowo więcej.
       - Jeżeli masz zamiar opowiadać mi teraz o waszym ukochanym blogu, to jak tutaj siedzę, zabiję cię. Lepiej się zamknij. Przed chwilą pozbyłam się mojej ukochanej przyjaciółki, ponieważ mam dość słuchania na temat Zayna, Nialla, Liama, czy kogokolwiek innego, o kim pisze ta cała dziewczyna - syknęłam dość głośno, przez co kilka oburzonych par oczu odwróciło się w moim kierunku i zmroziło mnie spojrzeniem. Wyprostowałam się, powstrzymując pokazanie środkowego palca wszystkim tym ludziom.
        - Tak w zasadzie, to opowiadanie jest o Zaynie, który...
        - Zamknij się, do cholery! Doskonale wiem, o czym jest to opowiadanie! - tym razem moja wypowiedź spotkała się głównie z dezaprobatą nauczycieli, siedzących przy swoim suto zastawionym stole. Nie powiem, żebym jakoś bardzo się tym przejęła. Chociaż lekki rumieniec pojawił się na mojej twarzy.
        - Tutaj jesteś, Danielle! - krzyknęła Monica, z całej siły uderzając mnie w lewy bark. Popatrzyłam na nią oburzona i rozmasowałam obolałe miejsce. Nie wiedziałam, że ma aż tak dużo siły. - Dlaczego mnie zostawiłaś? Przecież opowiadałam ci właśnie o rozmowie dziewczyn z chłopakami i o tym, że Zayn ewidentnie... - poderwałam się z siedzenia i skupiając na sobie uwagę prawie połowy stołówki opuściłam ją, udając sie na jeden z parapetów najdłuższego korytarza w szkole. 
      Odetchnęłam głęboko, chcą zapanować nad nieoczekiwanym wybuchem moich emocji. To nie tak, że nie cieszę się z dużej popularności mojego bloga, ale fakt, że wszyscy dookoła o nim gadają jest dość krępujący. Wszyscy chcą mi opowiedzieć, co moi bohaterowie właśnie zrobili, gdzie byli, jak zachowywali się względem siebie, a ja... Ja po prostu bardzo boję wygadać się na temat mojego wkłady w tworzenie tej historii. Nie chcę, żeby ci wszyscy uczniowie z mojej szkoły przestali czytać bloga tylko dlatego, że to ja go piszę. Jak nie trudno się domyśleć nie jestem jakoś bardzo popularna. Mam kilkoro znajomych, z którymi cały czas się trzymam i to w zupełności mi wystarcza. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, a mianowicie moja matka. To więcej jak pewne, że ktoś w końcu powiedziałby jej o mojej odskoczni od codziennego życia i w ten sposób zostałaby ona natychmiast zlikwidowana. Straciłabym komputer, telefon i dostęp do Internetu, a w ten sposób moja "kariera" pisarska zakończyłaby się szybciej niż zaczęła. A to jest to, czego boję się najbardziej na świecie.
     Wyjęłam z kieszeni telefon i po odblokowaniu go wpisałam hasło do wifi, które otrzymałam na początku roku szkolnego. Doskonale wiedziałam, że ciekawość, dotycząca nowych opinii na temat mojego bloga nie dałaby mi myśleć o tym, co mówią nauczyciele. Uśmiechnęłam się do siebie blado, czytając kolejne komentarze. Wiem, że wygląda to tak, jakby całe moje życie kręciło się dookoła opowiadania, ale prawda jest inna. Po prostu zajmuje w nim bardzo ważne miejsce i tego się trzymajmy.
      Dzwonek na lekcje sprawił, że wróciła mi świadomość. Nie wiem, ile siedziałam, przeglądając różne portale internetowe, ale mój żołądek nie dał mi zapomnieć o tym, że robiłam to przez całą przerwę obiadową. Westchnęłam ciężko, zeskakując z parapetu, aby udać się pod salę lekcyjną i tam poczekać na nauczyciela. Stanęłam obok Monici, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Blondynka zmierzyła mnie badawczym spojrzeniem z wysoko podniesionymi brwiami i wzruszyła ramionami. Świetnie, obraziła się na mnie. Westchnęłam ciężko, wchodząc do sali, po czym zajęłam swoje stałe miejsce obok przyjaciółki. Zapowiada się długa, nudna lekcja.
     Stukałam paznokciami w blat mojej ławki i bezsensownie wpatrywałam się w białą tablicę, zawieszoną naprzeciw mnie. Nauczyciel wypisywał na niej pojęcia, z którymi mieliśmy zapoznać się na jutrzejszą lekcję, a ja nie miałam siły nawet na to, żeby wyjąć zeszyt i notować to wszystko. Mój żołądek zaciskał się w coraz większego supła. Kilka razy wydał z siebie dziwny dźwięk, ściągając na mnie spojrzenia kilkorga rozbawionych uczniów. Nie zareagowałam na to żadnym, szczególnym ruchem, a o wstydzie, jaki poczułam, pokazywały dwa czerwone rumieńce na moich policzkach. Na szczęście dwie ostatnie lekcje dzisiaj, którymi był wuef, zostały odwołane z powodu wyjazdu naszej trenerki na jakieś zawody. Nie, żebym nie lubiła ćwiczyć, bo lubię, ale nie za bardzo przepadam za naszymi strojami.
     Poderwałam się z siedzenia równo z dzwonkiem i od razu pobiegłam w kierunku drzwi. Monica, dalej na mnie obrażona, nawet nie starała się mnie zatrzymać. Doskonale wiedziałam, że przejdzie jej z momentem, w którym dodam kolejną część opowiadania. Będzie musiała się przed kimś wygadać i pierwszą osobą okażę się ja - jej najlepsza przyjaciółka.
      Stanęłam na przystanku autobusowym, sprawdzając godzinę na telefonie. Usiadłam na plastikowej ławce, wydobywając jabłko z jednej z kieszeni mojego plecaka. W piętnaście minut na pewno zdążę je zjeść. Zaczęłam zastanawiać się, czy moja mama będzie w domu, kiedy wrócę. Miałam cichą nadzieję, że nie zaszczyci mnie swoją obecnością. Specjalnie nie powiedziałam jej, że wrócę dzisiaj wcześniej do domu. Chciałam mieć dla siebie chociaż chwilę spokoju i móc pozbierać zagmatwane myśli. Gdyby dowiedziała się, że zawitam wcześniej, sporządziłaby mi listę miliona dwustu rzeczy, którą muszę wykonać przed jej faktycznym powrotem. Wyrzuciłam ogryzek do kosza i weszłam do autobusu, uśmiechając się delikatnie do kierowcy. Jest nim jeden z tych przyjaznych facetów po pięćdziesiątce, którzy temperamentem dorównują nie jednemu nastolatkowi.
       Droga powrotna do domu, zajęła o wiele mniej czasu, niż sądziłam, więc kiedy żółty autobus zatrzymał się na mojej ulicy, z niechęcią opuściłam jego wnętrze. Szybkim krokiem przeszłam dzielące mnie ostatnie metry, oddychając z ulgą, kiedy znalazłam się na podwórku i nie zauważając auta mojej mamy, co oznaczało, że mam całe dwie godziny tylko dla siebie. Włożyłam klucz w zamek, a po chwili radośnie weszłam do przedpokoju, rzucając torbę na najbliższą półkę z butami. Nie miałam sił targać jej schodami do swojego pokoju, gdzie po kilku sekundach się znalazłam.
     Laptop, który leżał na moim biurku, skupił mój wzrok, a ja zaciekawiona opinią innych ludzi na temat nowego odcinka, odpaliłam go, czekając aż żądana przeze mnie strona się załaduje. Mimo, że w szkole przejrzałam część komentarzy, zostawionych pod polską - i zarazem oryginalną - wersją, chciałam upewnić się, że angielscy czytelnicy są tak samo usatysfakcjonowani.
     Zaśmiałam się, kiedy zauważyłam, jak wszyscy wręcz błagają o to, aby główna bohaterka związała się z Zaynem. Ludzie dzielili się na trzy grupy: jedna z nich chciała wspólnego związku Mii i Zayna, druga zaś wolała, aby Malik przeleciał dziewczynę i w ten sposób wygrał zakład, a trzecia prosiła o szybkie zakończenie tej maskarady.
     Westchnęłam, zamykając kartę, mrucząc cicho pod nosem. Jeżeli chodzi o kolejny odcinek, to nie miałam żadnego pomysłu na rozwinięcie akcji. Jasne, chciałam, aby Mia dowiedziała się prawdy o Zaynie, ale na dzień dzisiejszy, było to zdecydowanie za szybko.
        - Danielle?! - drgnęłam, kiedy z salonu dobiegł mnie głos matki, a chwilę potem ciężkie kroki na schodach. Skuliłam się, resztkami sił zamykając klapę komputera, mając nadzieję, że starsza kobieta nie zwróci uwagi na wciąż działający zasilacz, wydający cichy szum. - Wiem, że jesteś w domu, smarkulo! Twoja torba leży w holu!
Jasna cholera, mój plecak!
     Drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując zaczerwienioną twarz mamy i drżące, zaciśnięte w pięść ręce. Była zdenerwowana, a to oznaczało, że cała złość zostanie wyładowana na mnie. Syknęłam, kiedy zimna dłoń, zderzyła się z moim rozgrzanym policzkiem, przez co spadłam z krzesła na ziemię. Nie odważyłam się podnieść głowy, ani pisnąć choćby słowa, wiedząc jak zdenerwowałoby to jeszcze bardziej matkę.
        - Dlaczego nie powiedziałaś, że wracasz wcześniej, co?! - krzyknęła, kiedy chwyciła garść moich włosów i podciągnęła za nie moje ciało do góry. Zagryzłam wargi, starając się powstrzymać jęki bólu, które usilnie próbowały opuścić moje usta - Myślisz, że możesz sobie tak tutaj przychodzić i nic nie robić? Nie będę utrzymywać darmozjada! - sapnęła, ponownie uderzając mój policzek.
Błagam, Boże... pomóż mi...
    Nie liczyłam ile razy ręka rodzicielki zderzyła się z moim policzkiem, ile razy jej kolano uderzyło w mój brzuch, albo ile razy zostałam rzucona na ziemię i siłą ponownie podciągnięta. Marzyłam tylko o szybkiej śmierci, dzięki której mogłabym zaznać chociaż trochę spokoju, nie danego mi w własnym domu. W końcu, kiedy mama uznała, że mam dość i dała mi solidną nauczkę, wyszła z pokoju, uprzednio ostatni raz uderzając mnie w twarz. Nie miałam siły, by podnieść się z mokrej od moich łez podłogi. Wsunęłam jedynie dłoń do kieszeni spodni i wydobyłam z niej telefon. Chciałam zadzwonić do Monici, żeby chociaż przez chwilę z nią porozmawiać, nie mówiąc jej o tym, co się stało, ale zrezygnowałam, ponieważ mogłabym rozpłakać się do słuchawki.
         Powoli przekręciłam się na brzuch i uklękłam, podpierając się na rękach, które drżały niemiłosiernie. Odetchnęłam głęboko, po czym niezgrabnie podniosłam się z podłogi, od razu opierając się o ścianę w celu podtrzymania równowagi. Przełknęłam kolejne łzy i ruszyłam do łazienki. Ktoś mógł tutaj w każdej chwili przyjść, a ja na pewno wyglądałam gorzej niż po potrąceniu przez tira. W głowie miałam tylko to, aby się ogarnąć i nie pozwolić nikomu poznać mojego sekretu. 
          Stanęłam przed lusterkiem, wzdrygając się do swojego odbicia. Całą twarz miałam we krwi, która płynęła z nosa i rozciętych warg. Dotknęłam delikatnie dwoma palcami sinej skóry policzka. Syknęłam, kiedy ból poraził moje ośrodki nerwowe. Odkręciłam kurek z chłodną wodą, przemywając twarz z czerwonej cieczy. Czułam nienawiść, czystą nienawiść do wszystkiego, co mnie otaczało, a szczególnie do matki za to, co mi zrobiła. Żaden prawdziwy rodzic nie powinien czerpać przyjemności z katowania swojego jedynego dziecka.

*****

Hej, tym razem z tej strony Jesica Evans :)
Charlie zaprosiła mnie do współtworzenia tego bloga, z czego niezmiernie się cieszę - mam nadzieję, że wy nie macie nic przeciwko mojemu czynnemu udziałowi w tworzeniu tego opowiadania :)
Na dzisiaj to chyba tyle. Pozdrawiam idi następnego,
Jes xx

6 komentarzy:

  1. Jasne, że nie mamy Jes!
    Char ma już kilka blogów i rozumiem, że sama nie daje rady:)

    Matko, żeby FACET CZYTAŁ FF?
    Mnie też by irytowało, jakby każdy o tym gadał...
    Ja chcę Liasia!!!!!
    A jej matka? Pożal się Boże...
    Czekam na next<3!


    xxAlex

    OdpowiedzUsuń
  2. boże... prawie się popłakłam kiedy jej matka.... czekam na next! ♥

    _____
    W wolnek chwili zapraszam tu: ↓

    lovetothestars1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie chcę mi się wierzyć, że matka może robić takie rzeczy! Kurczę, przecież ona powinna wspierać swoją córkę, pomóc jej! Masakra. Zastanawia mnie również towarzystwo bohaterki, przecież nie wszystko da się ukryć! Jasne, jeżeli biła by ją po ciele to tak, ale jeżeli po twarzy? To praktycznie niemożliwe. Mam nadzieję, że ktoś szybko jej pomoże! Co do opowiadania to jest naprawdę dobre, miło i lekko się czyta :) na pewno zostanę tutaj na dłużej. Pozdrawiam, życzę dużo weny. Do napisania :)
    Broken-frame.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział ja zawsze CUDOWNY <3 *u*
    .. i tak wgl. ta kobieta jest nienormalna... Jak można tak bić własne dziecko... BOŻE.. CZY TY TO WIDZISZ?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Matka Danielle mnie przeraża. Jak można robić takie rzeczy swojemu dziecku ? Biciem chce wyładować całą swoją złość na niej. Moim zdaniem to nie fair, bo powinna ją wspierać.
    Dobrze, że Dani ma swoją pasję czyli bloga dzięki któremu może chociaż na chwilę oderwać się od okrutnej rzeczywistości. Jestem ciekawa jak zareagują jej przyjaciele, gdy dowiedzą się, że to ona prowadzi ich ukochanego bloga, a to chyba szybko nie nastąpi.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny rozdzial :) czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń