sobota, 19 września 2015

Chapter Eleven


*********

        Papiery leżące na moim biurku raziły oczy za każdym razem kiedy na nie spojrzałam. Bałam się je przeczytać, a co gorsza bałam się zgodzić na propozycję chłopaków. Jasne, że kochałam pisać, ale nie miałam pojęcia czy koniecznie widziałam siebie w roli pisarki. Do tego trzeba było mnóstwa czasu, cierpliwości i kreatywności, a ja nie miałam żadnego z nich.
         Westchnęłam głośno, chwytając umowę i chowając ją do szuflady. Wolałam aby mama nie dowiedziała się o niej - nie wiadomo co mogłoby wpaść jej do głowy. Na pewno nie pozwoliłaby na to, abym zajęła się pisaniem, tym bardziej pisaniem fanfików o zespole, o którym nawet nie miała pojęcia. Rzuciłam się na łóżko, wygrzebując spod pleców mój telefon. Chciałam zając się czymś przyjemnym i oderwać się na chwilę od problemów. Przesunęłam palcem po ekranie, spoglądając na zapełnioną pocztę. Leniwie dotknęłam jego z maili, poprawiając się i czytając najnowsze komentarze.
''Mia i Zayn są tacy hajdbsaiuqdqhjb! Błagam niech się w końcu zejdą, to aż boli, kiedy czytam, że są nadal osobno... A co do Twojego pytania, to masz racje, nie powinnaś tolerować tego, że ktoś bezczelnie kopiuje Twoja pracę. Nie martw się, zajmiemy się tym! Życzę weny i czekam na następny!''
          Uśmiechnęłam się do siebie, czytając te wszystkie komentarze. Wierzyłam w to, że moi czytelnicy zawsze będą ze mną i pomogą rozwiązać mi wiele problemów. Przygryzłam wargę, powoli odwracając wzrok w kierunku szuflady. Może powinnam się zgodzić? Przecie to tylko i wyłącznie dzięki nim ktoś tak wysoko postawiony zauważył moją pracę.
          Westchnęłam ciężko, przerzucając wzrok na ścianę. Nie podobało mi się to, że żeby spełnić swoje marzenia musiałam najpierw powiedzieć o nich matce. W końcu to właśnie ona była tą osobą, która chciała je wszystkie zniszczyć. Podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami, zaczynając kołysać się w te i z powrotem. Zawsze tak robiłam, gdy musiałam porządnie zastanowić się przed podjęciem jakiejś decyzji. Zmarszczyłam brwi, wpadając na jeden, całkiem niegłupi pomysł.
          Co gdybym poprosiła tatę o pomoc. Sąd nigdy nie orzekł, kto miał się mną opiekować. Przynajmniej ja pamiętam tylko sprawę rozwodową. Co za tym idzie, on w dalszym ciągu był moim prawnym opiekunem i mógł podejmować decyzje o moim wychowaniu. Szeroki uśmiech, który nieoczekiwanie pojawił się na mojej twarzy szybko jednak zniknął, a mnie dopadła rzeczywistość. Gdyby tatę przejmowało to, co się ze mną dzieje na pewno zaprosiłby mnie do swojego nowego życia, a nie ignorował przez kilka ostatnich lat.
W ten właśnie sposób wracam do punktu wyjścia...
          Westchnęłam ciężko, doskonale wiedząc, jak to wszystko się skończy. Odeślę dwóch członków One Direction z kwitkiem. Zamiast zastanawiać się, co zrobić, żebym mogła skorzystać z ich oferty, powinnam pomyśleć nad tym, co powiedzieć, żeby mnie nie znienawidzili.
          Podniosłam się z łóżka i zeszłam do kuchni. Musiałam się czymś zająć, żeby nie zaprzątać sobie myśli tą cholerną umową. Myśl, że stracę szansę do zaistnienia tylko dlatego, że do osiemnastych urodzin zabrakło mi kilka miesięcy, bolała.
          Otworzyłam lodówkę i pobieżnie zmierzyłam wzrokiem wszystkie produkty, jakie się w niej znajdowały. Powoli sięgnęłam po jabłko, wgryzając się w nie i wpatrując się w pusta ścianę naprzeciwko mnie. Żałowałam że nie urodziłam się kilka miesięcy wcześniej i nie mogę decydować o sobie. Gdyby nie to ze Niall i Liam są najrozsądniejsi z zespołu, pewnie próbowałabym jakoś obejść tę zasadę. Wygląda na to, że wszystko było przeciwko mnie.
          Kolejne godziny upłynęły mi na sprzątaniu domu i przygotowywaniu wszystkiego na powrót mamy. Wolałam przygotować się wcześniej niż potem znosić kolejne wyzwiska przez moje lenistwo. W końcu - po kilku godzinach bezustannego szorowania, zmęczona opadłam na kanapę, chcąc odpocząć przez kilka sekund.
A może warto jednak spróbować...
          Powoli odblokowałam ekran telefonu, wahając się przy wyborze numeru. Ciąg cyfr jednak pojawił się zbyt nagle i zanim zdążyłam zrezygnować, po drugiej stronie ktoś podniósł słuchawkę...
-Oui?*- przełknęłam ślinę, czując jak głos zamiera mi w gardle -Qui a dit?** - Francesca.
- Francesca... - jęknęłam. Na kilka sekund zaległa cisza, a po chwili usłyszałam radosny głos kobiety:
- Danielle! Dziecko drogie, dlaczego tak długo się nie odzywałaś? Czekaj, już wołam Michaela. Michael!- mimowolnie na moje usta zawitał delikatny uśmiech.
          Francesca zawsze traktowała mnie jak swoje dziecko. Była moją przyjaciółką, mogłam jej powiedzieć o wszystkim... no, prawie wszystkim. Gdyby wiedziała co się dzieje, bez wątpienia musiałabym wylecieć do Francji. Mimo, że to byłoby zdecydowanie dla mnie lepsze, nie chciałam tego.
- Dan, to ty?- skinęłam głową, zapominając na moment, że tata mnie nie widzi. Szybko się poprawiłam. - Co słychać u ciebie? Stało się coś?
           To był doskonały moment, by powiedzieć tacie co się dzieje naprawdę u mnie w domu. Wiedziałam, że nie zostawiłby tego bez podjęcia odpowiednich kroków. Mimo wszystko nie chciałam przeprowadzać się do Francji - co było niemal pewne. Wolałam poczekać jeszcze kilka miesięcy, a w dniu kiedy będę pełnoletnia, wyprowadzić się od mamy. Wcześniej jednak musiałam znaleźć pracę, aby mieć pieniądze na utrzymanie. Zgaduję, że moje konto bankowe, utworzone przez tatę zostało zamknięte.
- Nie wszystko okej - skłamałam. Odgarnęłam włosy z czoła, szykując się do wypowiedzenia kolejnego zdania. - Tato... potrzebuję twojej pomocy. A dokładniej... twojego podpisu.

~*~

         Z niedowierzaniem wpatrywałam się dokument, gdzie widniał podpis ojca. Kontrakt został podpisany przez jednego z rodziców, a ja mogłam zacząć współpracować z One Direction. Czy byłam zadowolona z tego faktu? Określenie przerażona bardziej pasowało. Nie miałam pojęcia jak to będzie wyglądać, jak zareagują ludzie albo media. Nie miałam doświadczenia z show biznesem, a ngle z dnia na dzień miałam być jego częścią. To wszystko napawało mnie lękiem.
         Schyliłam się, podając papier drżącą ręką. Chwilę później znajdował się w posiadaniu zespołu, który od dzisiaj mógł decydować o wszystkim co było związane z moim blogiem.
Nie tego własnie chciałaś?
- Świetnie! - Niall entuzjastycznie klasnął w dłonie, wrzucając dokument do teczki. W jego niebieskich oczach lśniły radosne ogniki. Wyglądał jak małe dziecko, któremu obiecało się wyjście do wesołego miasteczka. - Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę!
          Uśmiechnęłam się, przenosząc wzrok na Liama. Chłopak wystukiwał coś na swoim laptopie, a po chwili obrócił go w moją stronę.
- Tutaj - ruszył kursorem skupiając uwagę na pustym polu - za kilka dni pojawi się nowa rubryka. Tam będzie odnośnik do twojego bloga w oryginale, pod spodem odnośnik do tłumaczeń. Na samym dole - strona zjechała na sam dół - będzie twoje zdjęcie i kilka słów. Nic wielkiego. Zgadzasz się?
- Czy moje zdjęcie musi tam być?- zapytałam cicho. Może jednak uda się tego uniknąć?
- Niestety, ale musi. Zgadzasz się?
            Westchnęłam cicho. Nie miałam wyboru - umowa została podpisana, a ja muszę się do niej dostosować.
- Zgoda.
Wygląda na to, że pora nacieszyć się ostatnimi chwilami anonimowości.

*********
* Tak?
** Kto mówi?
Tak, google tak bardzo pomocne ;-;

Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność. Szkoła... 3LO, matura.... błagam zabijcie mnie :)

3 komentarze:

  1. W końcu się doczekałam , ale muszę przyznać że ten rozdział mi się spodobał jak inne ;)
    Nic się nie stało , że napisałaś go dopiero teraz. Sama cię rozumiem. Szkoła jest ważniejsza.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. MEGA *u* Było warto czekać!!! Czekam na next <33333

    OdpowiedzUsuń