*******
Powoli otworzyłam oczy i z cichym westchnieniem wyjrzałam za okno. Byłam na siebie zła, że wczoraj w nocy nie zasunęłam nawet zasłon, przez co słońce wpadało do mojego pokoju i obudziło mnie w mało przyjemny sposób. Była niedziela, ostatni dzień mojej 'wolności', który w całości chciałam przespać. Niestety nie mogłam tego zrobić przez moją własną głupotę i lenistwo.Podniosłam się do pozycji siedzącej, zgięłam nogi w kolanach i oparłam się o nie łokciami. Gdyby moja matka zobaczyła bałagan, jaki panował w całym pomieszczeniu, na pewno wyżyłaby się na mnie za niedopilnowanie swoich obowiązków. Przewróciłam oczami, uświadamiając sobie, że jeżeli chcę zdążyć że wszystkim do jutrzejszego, popołudniowego powrotu mamy do domu, to muszę się wziąć za posprzątanie bałaganu i za zrobienie zakupów. Nie mogłam przecież dopuścić do sytuacji sprzed kilku dni, bo byłabym zmuszona do ponownego opuszczenia lekcji, a za którymś razem ktoś w końcu zorientowałby się, że coś jest nie tak, jak powinno. Mimo wszystko nie chciałam tego. To całe zamieszanie z policją na każdym kroku nie było dla mnie. No i nie chciałam skończyć w domu dziecka. Wolałam być niewolnicą we własnym domu, niż musieć go na stałę opuścić.
Niechętnie podniosłam się z łóżka, przez cały czas dręczona nieprzyjemnymi myślami. Jestem pewna, że nikt nie chciałby rozpoczynać dnia od ponurych przemyśleń na temat przyszłości. Czułam, że tamten dzień nie będzie udany.
Przeciągnęłam się, nie zwracając uwagi na to, że odsłaniam kawałek posiniaczonego brzucha. Byłam sama w domu i nikt nie miał prawa mi się przyglądać. Wolnym, wręcz ślamazarnym krokiem ruszyłam w kierunku kuchni. Mój żołądek domagał się śniadania. Miałam cichą nadzieję, że mimo wszystko znajdę coś w lodówce i przeciągnę wyjście na zewnątrz najdłużej, jak to tylko będzie możliwe. Nie chciałam pokazywać ludziom swojej twarzy, ponieważ ślady pobicia były jeszcze widoczne, a postanowiłam oszczędzić sobie makijażu - w końcu przez najbliższy tydzień i tak będę zmuszona go nadużywać.
Otworzyłam lodówkę. Na drzwiach znajdował się karton mleka i kilka jajek, a na jednej z półek leżała kostka białego twarogu. Zaczęłam rzuć swoją wargę, Rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu chleba, albo bułek. Znalazłam tylko jedną w chlebaku, ale okazało się, że jest zupełnie wyschnięta. Przewróciłam oczami, zamykając lodówkę, po czym podeszłam do koszyka z owocami i chwyciłam banana. Był lekko brązowy z jednej strony, ale na szczęście nie smakował jakoś tragicznie.Kiedy skończyłam śniadanie zupełnie nie wiedziałam, co mogłabym ze sobą zrobić. Zdawałam sobie sprawę, że gdybym wcześniej zaczęła porządki, to nie musiałabym męczyć się z nimi do wieczora, ale mój leń nie pozwalał mi na podjęcie racjonalnych kroków.
Telewizja jak zawsze nie pokazywała nic ciekawego w niedzielne popołudnie. Kilka programów katolickich, jakaś bajka, gotowanie i reality show. Zrezygnowana włączyłam kanał muzyczny i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było z nim aż tak źle, jak z moim pokojem, ale zdawałam sobie sprawę, że chociażby jeden śmieć, leżący na podłodze mógłby wywołać awanturę, niewiele różniącą się od wojny. Oczywiście to ja po raz kolejny okazałabym się jej ofiarą.
Podniosłam się i niemrawo ruszyłam z powrotem do kuchni. Wyrzuciłam ogryzek do kosza, znajdującego się pod zlewem, po czym poszłam po duży, plastikowy worek na śmieci. Zaczęłam zbierać do niego wszystkie pudełka po sałatkach, jakie zamówiłam przez ostatnie trzy dni. Nie chciało mi się samej gotować, a mama zostawiła mi pieniądze na jedzenie, więc zamierzałam z tego skorzystać. Następne były metalowe puszki, pozostawione przez Nialla. Przyszedł do mnie w sobotę. Sam, ponieważ nie chciałam żeby więcej osób dowiedziało się o moim sekrecie. Nie tylko tym, który widać już na pierwszy rzut oka, ale również tym, o których chłopak dowiedział się przez moją własną głupotę.
Podniosłam się i niemrawo ruszyłam z powrotem do kuchni. Wyrzuciłam ogryzek do kosza, znajdującego się pod zlewem, po czym poszłam po duży, plastikowy worek na śmieci. Zaczęłam zbierać do niego wszystkie pudełka po sałatkach, jakie zamówiłam przez ostatnie trzy dni. Nie chciało mi się samej gotować, a mama zostawiła mi pieniądze na jedzenie, więc zamierzałam z tego skorzystać. Następne były metalowe puszki, pozostawione przez Nialla. Przyszedł do mnie w sobotę. Sam, ponieważ nie chciałam żeby więcej osób dowiedziało się o moim sekrecie. Nie tylko tym, który widać już na pierwszy rzut oka, ale również tym, o których chłopak dowiedział się przez moją własną głupotę.
Godzinę później ustawiałam już dwa worki przed domem. Widziałam starszą sąsiadkę, mieszkająca na przeciwko, która uważnie przyglądała się moim poczynaniom. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, ignorując kobietę. Razem ze swoimi przyjaciółkami były największymi plotkarami na świecie. Nienawidziłam jej, ponieważ to ona rozsiewała plotki o tym, co działo się u mnie w domu. W końcu mieszkając na przeciwko mogła doskonale usłyszeć, jak matka się na mnie drze i jak uderza mną o ścianę. Dlaczego więc ani razu nie zareagowała?
Weszłam z powrotem do budynku, nie chcąc dłużej dawać jej widoku na moja niepomalowaną, posiniaczoną twarz. Pewnie i tak znalazła już milion nowych pomysłów do tego, jak oczernić mnie przed swoimi przyjaciółeczkami, żeby to właśnie jej słuchały na kolejnym spotkaniu.
Kiedy drzwi zamknęły się za mną, zaczęłam rozglądać się po holu. Podeszłam do swoich butów i starannie ułożyłam je na specjalnie przygotowanej do tego półce. Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę z faktu, że muszę jeszcze raz zmierzyć się ze światem zewnętrznym, chociażbym nie wiem, jak bardzo starła się tego uniknąć. Musiałam przecież mieć z czego przygotować obiad kolejnego dnia. Pewnie matka i tak go nie dotknie, ale oberwie mi się, jeżeli ciepły posiłek nie będzie na nią czekać.
Pobiegłam szybko na piętro, kiedy do mojej głowy wpadł genialny pomysł. Wbiegłam do swojego pokoju i chwyciłam telefon, od razu wyszukując numer mojego przyjaciela. Musi mi w końcu jakoś zrekompensować fakt, że grzebał w moim komputerze. Nie musiałam długo czekać, aż odbierze.
- Niall, potrzebuję koniecznie twojej pomocy - powiedziałam od razu po usłyszeniu 'halo' z drugiej strony słuchawki. Rozespany głos mojego przyjaciela ewidentnie wskazywał na to, że go obudziłam, ale jakoś nie za bardzo przejęłam się tym faktem. W końcu on sam nie raz robił mi podobne pobudki.
- Sorry, Danielle. Nie mam siły na to, żeby otworzyć oczy, a gdzie tutaj mowa o ratowaniu ludzkości? - mruknął. Usłyszałam szelest. Domyśliłam się, że blondyn zmienił swoją pozycję.
- To naprawdę bardzo ważne, Ni! Błagam, zrób mi niewielkie zakupy. Wyślę ci wszystko sms'em. Nie chcę już dziś wychodzić z domu. Ta stara ropucha na pewno tylko czeka na więcej plotek na mój temat.
- Masz szczęście, że jestem twoim najlepszym przyjacielem. Mo na pewno nie paliłaby się nawet do tego, żeby odebrać telefon - rzucił, od razu po tym zrywając połączenie. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko.
Wystukałam szybko na telefonie listę potrzebnych produktów, które Ni zobowiązał się zakupić i wysłałam mu ją. Sama poszłam do swojego pokoju, żeby dodać w końcu coś na bloga. W końcu nie powinnam kazać czytelnikom aż tak długo czekać na odzew z mojej strony.
Mimo, że miałam naprawdę dużo czasu wolnego, który chciałam całkowicie wykorzystać i poświęcić blogu, od zeszłego tygodnia nie dodałam nic nowego. Brak jakiejkolwiek chęci do pisania oraz moje lenistwo zwyciężyły nad poczuciem zobowiązania względem moich czytelników. Nie czułam się z tym dobrze, dlatego chciałam za wszelką cenę zmienić stan rzeczy i pozbyć się wyrzutów sumienia.
Uruchomiłam komputer cierpliwie czekając aż wirtualna kartka papieru pojawi się na ekranie. Strzeliłam palcami, cicho mrucząc pod nosem zdania, które miały mi pomóc w kontynuacji historii. Przygryzłam górną wargę zmuszając mózg do kreatywnego myślenia i niepewnie wstukując pierwsze litery na klawiaturze.
Dwie godziny później oderwałam się od urządzenia, zmuszona do wpuszczenia Nialla z zakupami. Chłopak z ulgą postawił kilkanaście plastikowych toreb na stoliku i z jękiem opadł na kanapę. Wywróciłam oczami, biorąc się za rozpakowywanie toreb i układanie niezbędnych do życia produktów na swoje miejsce. Na samym końcu wyciągnęłam portfel, oddając przyjacielowi całą sumę jaką przeznaczył na zakupy.
- Uratowałeś mi życie, Ni. - mruknęłam kiedy blondyn chował pieniądze.
- Wygląda na to, że zrobię to ponownie - zaśmiał się wskazując na ciągle panujący bałagan w domu. Westchnęłam zrezygnowana ciągnąć się za końcówki włosów. - Idź dokończyć pisać a ja wyręczę cię tutaj - dodał po chwili. Zaśmiałam się radośnie, klaszcząc w dłonie i biegnąc do swojego pokoju. Być może jeszcze dzisiaj dodam nowy odcinek.
Weszłam z powrotem do budynku, nie chcąc dłużej dawać jej widoku na moja niepomalowaną, posiniaczoną twarz. Pewnie i tak znalazła już milion nowych pomysłów do tego, jak oczernić mnie przed swoimi przyjaciółeczkami, żeby to właśnie jej słuchały na kolejnym spotkaniu.
Kiedy drzwi zamknęły się za mną, zaczęłam rozglądać się po holu. Podeszłam do swoich butów i starannie ułożyłam je na specjalnie przygotowanej do tego półce. Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę z faktu, że muszę jeszcze raz zmierzyć się ze światem zewnętrznym, chociażbym nie wiem, jak bardzo starła się tego uniknąć. Musiałam przecież mieć z czego przygotować obiad kolejnego dnia. Pewnie matka i tak go nie dotknie, ale oberwie mi się, jeżeli ciepły posiłek nie będzie na nią czekać.
Pobiegłam szybko na piętro, kiedy do mojej głowy wpadł genialny pomysł. Wbiegłam do swojego pokoju i chwyciłam telefon, od razu wyszukując numer mojego przyjaciela. Musi mi w końcu jakoś zrekompensować fakt, że grzebał w moim komputerze. Nie musiałam długo czekać, aż odbierze.
- Niall, potrzebuję koniecznie twojej pomocy - powiedziałam od razu po usłyszeniu 'halo' z drugiej strony słuchawki. Rozespany głos mojego przyjaciela ewidentnie wskazywał na to, że go obudziłam, ale jakoś nie za bardzo przejęłam się tym faktem. W końcu on sam nie raz robił mi podobne pobudki.
- Sorry, Danielle. Nie mam siły na to, żeby otworzyć oczy, a gdzie tutaj mowa o ratowaniu ludzkości? - mruknął. Usłyszałam szelest. Domyśliłam się, że blondyn zmienił swoją pozycję.
- To naprawdę bardzo ważne, Ni! Błagam, zrób mi niewielkie zakupy. Wyślę ci wszystko sms'em. Nie chcę już dziś wychodzić z domu. Ta stara ropucha na pewno tylko czeka na więcej plotek na mój temat.
- Masz szczęście, że jestem twoim najlepszym przyjacielem. Mo na pewno nie paliłaby się nawet do tego, żeby odebrać telefon - rzucił, od razu po tym zrywając połączenie. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko.
Wystukałam szybko na telefonie listę potrzebnych produktów, które Ni zobowiązał się zakupić i wysłałam mu ją. Sama poszłam do swojego pokoju, żeby dodać w końcu coś na bloga. W końcu nie powinnam kazać czytelnikom aż tak długo czekać na odzew z mojej strony.
Mimo, że miałam naprawdę dużo czasu wolnego, który chciałam całkowicie wykorzystać i poświęcić blogu, od zeszłego tygodnia nie dodałam nic nowego. Brak jakiejkolwiek chęci do pisania oraz moje lenistwo zwyciężyły nad poczuciem zobowiązania względem moich czytelników. Nie czułam się z tym dobrze, dlatego chciałam za wszelką cenę zmienić stan rzeczy i pozbyć się wyrzutów sumienia.
Uruchomiłam komputer cierpliwie czekając aż wirtualna kartka papieru pojawi się na ekranie. Strzeliłam palcami, cicho mrucząc pod nosem zdania, które miały mi pomóc w kontynuacji historii. Przygryzłam górną wargę zmuszając mózg do kreatywnego myślenia i niepewnie wstukując pierwsze litery na klawiaturze.
Dwie godziny później oderwałam się od urządzenia, zmuszona do wpuszczenia Nialla z zakupami. Chłopak z ulgą postawił kilkanaście plastikowych toreb na stoliku i z jękiem opadł na kanapę. Wywróciłam oczami, biorąc się za rozpakowywanie toreb i układanie niezbędnych do życia produktów na swoje miejsce. Na samym końcu wyciągnęłam portfel, oddając przyjacielowi całą sumę jaką przeznaczył na zakupy.
- Uratowałeś mi życie, Ni. - mruknęłam kiedy blondyn chował pieniądze.
- Wygląda na to, że zrobię to ponownie - zaśmiał się wskazując na ciągle panujący bałagan w domu. Westchnęłam zrezygnowana ciągnąć się za końcówki włosów. - Idź dokończyć pisać a ja wyręczę cię tutaj - dodał po chwili. Zaśmiałam się radośnie, klaszcząc w dłonie i biegnąc do swojego pokoju. Być może jeszcze dzisiaj dodam nowy odcinek.
*********
Witam wszystkich! Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam kilka spraw.
Co do odcinka: ukłon w stronę Jesici, to ona stworzyła ten odcinek. Gifów i muzyki nie ma - niestety laptop ciągle jest zepsuty,a na tablecie gify niszczą ułożenie odcinka.
ja Wam powiem tylko tyle, że czekam, aż pojawią się chłopacy :D
OdpowiedzUsuńi chętnie napisałabym więcej, ale jestem padnięta, przepraszam... :/ ;-;
xoxo,
Lost in dreams
PIERWSZA, BICZYSSSSS! XD
UsuńW końcu jest rozdział. Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Opowiadanie zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Elisa
KOCHAM <333333333 Czekam na next :3
OdpowiedzUsuńnajlepsza , pisz dalej bo się bardzo wciągnełam <333
OdpowiedzUsuń