*******
- Rozumiesz już wszytko?
Rozejrzałam się dookoła, kolejny raz przyglądając się wnętrzu gabinetu. Niepewnie zerknęłam na starszego mężczyznę powoli analizując każde jego słowo.
- Czyli mam dodawać odcinki tak jak zwykle, tylko dodać na samym dole szablonu wasz znaczek? - podsumowałam, zakładając ręce na piersi - Nie rozumiem, po co to.
Griffiths uśmiechnął się leniwie, wzdychając. Skinął głową na kilku mężczyzn, którzy natychmiast zerwali się z miejsc, chwytając swoje teczki i wymaszerowali z gabinetu zostawiając nas samych. Zmrużyłam oczy wygodniej siadając na krześle i z uniesioną do góry brwią, czekałam na to co zrobi staruszek.
- Kiedy dodasz nasze logo - powiedział, wstając i zapinając marynarkę - Wszyscy będą wiedzieć, że to my sponsorujemy twojego bloga. Dodatkowo wykonamy dla ciebie nowy szablon, który będziesz musiała tylko wgrać.
- Czyli innymi słowy, wy dostaniecie pieniądze za wyświetlenia a ja... rozgłos.
Mężczyzna spojrzał na mnie, uśmiechając się. Powoli podszedł w stronę wielkiego okna, złączając ręce za plecami. Pokręciłam głową czekając na to co powie. Mimochodem spojrzałam na zegar, powstrzymując cichy jęk, kiedy zauważyłam, że spędziłam tutaj już ponad dwie godziny. W tym samym czasie mogłam napisać połowę odcinka!
Drgnęłam kiedy drzwi za nami gwałtownie się otworzyły a do środka wpadły dwie, zakapturzone postacie. Po chwili kaptury opadły, a ja spoglądałam na Nialla i Liama.
- Danielle? - Niall zaskoczony spojrzał na mnie marszcząc brwi. Powoli przeniósł wzrok z mojej postaci na sylwetkę swojego szefa, marszcząc brwi. Prawdopodobnie nie miał pojęcia po co byłam tutaj wzywana z samego rana. Spokojnie Niall ja tez nie mam pojęcia. - My... wracamy już do Londynu, mamy się tam zjawić jak najszybciej. Liam ma umowę podpisaną przez ojca Danielle, więc....
- Połóż ją na biurku - przerwał im nie odwracając się. Stłumiłam ciche prychnięcie, wyciągając dzwoniący telefon z kieszeni kurtki. Od czasu kiedy znalazłam się w szpitalu nie rozmawiałam z żadnym z moich przyjaciół, co skutkowało ciągle dzwoniącym Niallem. Miałam wyrzuty sumienia, kiedy resztką samokontroli odrzucałam połączenie przyjaciela. Nie chciałam go tak traktować, ale nie miałam pojęcia co mogłabym mu powiedzieć. To, że Niall dowiedział się o wszystkim, nie denerwowało mnie tak: w końcu sama zdążyłam mu wszystko wytłumaczyć nim zaczął się ten cały szum z Modestem i One Direction. - Poczekajcie chwilę, zaraz skończę z Danielle. - przeniosłam wzrok z dzwoniącego urządzenia na siwego mężczyznę. Przygryzłam wargę, odrzucając połączenie i szybko wystukując do chłopaka wiadomość. Miałam tylko nadzieję, że mnie nie zignoruje tak jak ja jego i pojawi się na miejscu. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć, takiego przyjaciela jak on wolałam nie stracić. - Masz rację, dokładnie o to mi chodziło. Czy to nie jest właściwa propozycja?
Prychnęłam.
- Propozycja? Wręcz proponujecie mi abym się sprzedała. Macie wystarczająco dużo zysku z rozwoju zespołów takich jak chłopcy. Po jaką cholerę chcecie zdzierać kasę z moich czytelników? - wyplułam, delikatnie się unosząc na miejscu.
- Bo nic nie zrobimy za darmo. Równie dobrze możemy tobie kazać zapłacić wszystkie koszty które niesie za sobą twoja promocja - staruszek w końcu zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Szyderczym spojrzeniem - A tego nie da rady opłacić nawet twój bogaty tatuś. Na twoim miejscu pomyślałabym co byłoby dla mnie lepsze. Przecież nie będziemy kazali im płacić za wejście na stronę. Po prostu, kiedy tylko wejdą na nasz adres, automatycznie będziemy dostawali za to pieniądze. Nikt nic nie odczuje.
Spojrzałam w bok na Liama, bawiącego się swoim telefonem. Byłam w kropce. Nie miałam pojęcia co mogłabym jeszcze zrobić. Gryffiths był przebiegły i bardzo szybko zapędził w kozi róg.
- Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem. - powiedziałam wpadając na pomysł - Nasza współpraca zakończy się z chwilą, kiedy działalność One Direction z wami się skończy. Wznowię ją na nowo z kolejną formą która ich przejmie, a wy nie będziecie mogli wpłynąć na moją i ich decyzję. To są moje warunki.
Nigdy nie miałam Richarda Griffithsa za opanowanego człowieka. Nienawidziłam go za to co robił, za to jak zarządzał życiem chłopaków. Wchodząc we współpracę z nim i z Modestem podpisywałam pakt z diabłem. Dlatego, kiedy jego twarz zrobiła się cała czerwona ze złości nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia.
- Nie możesz.... Podpisałaś...
- Podpisałam umowę z One Direction - przerwałam mu - Z wami podpiszę na moich warunkach.
~*~
Szybko wybiegłam z budynku już z daleka widząc blond czuprynę mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się widząc, jak chłopak skupiał się na swoim telefonie, pewnie czekając na jakąś wiadomość od swojego chłopaka.
- Niall! - pisnęłam podbiegając do niego i rzucając się na jego szyję. Blondyn głośno się zaśmiał okręcając nas w kółko, aż w końcu postawił mnie na ziemię. Badawczo przyjrzał się mojej twarzy, delikatnie dotykając zadrapań i żółtych siniaków. - Daj spokój. To... nic.
- Dan. - zmrużył oczy - nawet tak nie mów. To nie... nie jest nic. Nie rozumiem jak mogłem nic nie zauważyć. Myślałem, że po tym razie, kiedy cię widziałem całą poobijaną ona nic ci nie zrobiła. Mogłem zareagować, mogłem... zrobić cokolwiek, aby ci pomóc! - powiedział, a jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały.
Oh, nie, Niall nie może płakać. Nie przeze mnie.
- Okej, okej. Spójrz, nic mi nie jest. Jest w porządku, Liam mi pomógł na szczęście, a teraz już jest po wszystkim. Mama siedzi w więzieniu, a ja zostaje z tatą. Nie zostaniesz więcej postawiony w tej sytuacji. To koniec.
Chłopak odetchnął głośno, stykając nasze czoła. Uśmiechnęłam się do niego, delikatnie gładząc jego policzek i czekając, aż się uspokoi. Zignorowałam wciąż dzwoniący telefon, jednak po kilku minutach, zniecierpliwiona chwyciłam urządzenie spoglądając na obcy numer. Wywróciłam oczami, akceptując połączenie.
- Słucham?
- Gazeta ''The Sun''. Chcieliśmy zadać pani kilka pytań. Czy to prawda, że... - dotknęłam czerwonej słuchawki, nie chcąc słuchać dłużej pytań reportera. Spojrzałam na Nialla ze zrezygnowaniem.
- Gazeciarze mnie już znaleźli - jęknęłam. Sekundę później oboje usłyszeliśmy jak burczy mi w brzuchu. Fuknęłam.
Blondyn zaśmiał się, otwierając mi drzwi auta i gestem zapraszając do środka.
- Dawaj kochanie. Pojedziemy coś zjeść, a ty musisz mi wszystko wytłumaczyć. Wydaje mi się, jakbym był sto lat do tyłu. Nic nie rozumiem.
Skinęłam głową, pozwalając przyjacielowi wybrać restaurację i w ciszy zaczęłam układać wszystko to co miałam mu powiedzieć.
*********
Witam, witam :)
Dzisiaj już trochę lepiej się czuję z tym odcinkiem. Początek był trochę trudny do napisania, ale potem już jakoś zleciało :D
Ten tydzień siedzę już w domu, nigdzie się nie wybieram :)
W każdym razie, pracuję już nad czymś nowym, coś co zastąpi ten blog jak i Contract, ale będziecie musieli trochę poczekać. Dlatego proszę Was, abyście przeszli po zakończeniu tego bloga na Contract a tam będą dalsze informacje co do nowej historii.
Adios!
Ch.